Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ





Felieton I Przepisy

Zawód: pieszy
Dochód: duży


Robert Lorenc


Zawód: pieszy, Dochód: duży

Zmiana taryfikatora mandatów za wykroczenia drogowe, która weszła w życie 1 stycznia 2022 roku, nie tylko znacząco podniosła wysokość kar za przewinienia drogowe, ale również dała przyczynek do powstania nowej formy zarabiania. Nie przez kierowców, ani nawet służby, a przez pieszych uczestników ruchu.

Nieustąpienie przez kierującego pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu dla pieszych lub wchodzącemu na to przejście (obecnie, bo od 17 września 2022 nastąpią zmiany i będzie drożej oraz naliczonych zostanie więcej punktów karnych) podlega ukaraniu
kierującego mandatem w wysokości 1500 PLN oraz nałożeniu na niego 10 punktów karnych. Jeżeli zaistnieją dodatkowe okoliczności, o których za chwilę, kwota mandatu może zostać powiększona o 1000 lub 1500 PLN. Tym samym kwotowe widełki którymi może zostać ukarany kierowca zawierają się między 1500, a 3000 PLN. Ale to tylko teoria, bo w praktyce oznacza to wydatek 2500 lub 3000 PLN. Skąd ta różnica? Wynika ona z art. 86 § 1 Kodeksu wykroczeń oraz rozporządzeniu Rady Ministrów gdzie ujęto, iż „niezachowanie należytej ostrożności na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez kierującego pojazdem mechanicznym podlega karze w kwocie mandatu karnego przypisanego za naruszenie stanowiące znamię zagrożenia powiększone o 1000 PLN”. W tym samym rozporządzeniu Rady Ministrów stoi również (art. 86 § 1a), że „niezachowanie należytej ostrożności na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, jeżeli następstwem było naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia przez kierującego pojazdem mechanicznym podlega karze w kwocie 1500 PLN”. Przekładając powyższe na bardziej zrozumiały język oznacza to, że jeżeli kierujący potrąci pieszego na przejściu dla pieszych, to patrol Policji, który zjawi się na miejscu zdarzenia, nałoży na kierowcę mandat w wysokości 2500 PLN, a jeżeli przy okazji pieszy odniesie uraz to 3000 PLN. Wynika to bezpośrednio z dotychczasowych praktyk Policji, która zalicza dwa wykroczenia. Pierwszym jest „nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu” oraz równocześnie „niezachowanie należytej ostrożności przez kierującego”. Sumując kary za powyższe przewinienia wychodzi właśnie taka kwota. Wskutek tego, obecnie kierowca może zostać ukarany mandatem, którego wartość będzie większa niż minimalne wynagrodzenie w 2022 roku wynoszące 2363 PLN netto (na rękę).

Dało to przyczynek do nowego „zawodu”, a w zasadzie wykorzystania powyższego prawa do nadużyć i wyciągania pieniędzy od kierowców. Wymagania aby go wykonywać nie są zbyt wygórowane. Wystarczy nienaganna sprawność fizyczna, tupet i brak kręgosłupa moralnego. Tyle. Ryzyko również jest niewielkie, a zasada postępowania bardzo prosta. Oto tutorial, czyli instrukcja postępowania „krok po kroku” dla osób które spełniają

powyższe wymagania i chciałyby spróbować tego typu zarobkowania:
- Wytypuj przejście dla pieszych przez które samochody nie przejeżdżają z dużą prędkością. Nie chodzi przecież o to, aby od uderzenia zginąć. Ważne jest również, aby auta nie poruszały się stadami, a w pojedynczym szyku. Tak łatwiej o doprowadzenie do pożądanej sytuacji.
- Kiedy będzie zbliżał się wytypowany samochód stań na skraju jezdni i czekaj. Gdy zacznie zwalniać (ważne aby nikt za nim nie jechał), pokaż ręką żeby jechał dalej.
Kierowca zobaczywszy twój gest z pewnością odruchowo popatrzy w lusterko, a stwierdziwszy że nikt za nim nie jedzie, dojdzie do wniosku, iż robisz mu przysługę i bezpiecznie przejdziesz na drugą stronę jezdni jak on przejedzie. Być może nawet ci podziękuje. Oczywiście przestanie równocześnie zwalniać, bo przecież właśnie zawarliście „umowę”.
- W momencie gdy samochód będzie już na tyle blisko, iż jakakolwiek reakcja kierowcy będzie niemożliwa, przychodzi czas na najtrudniejszą część „pracy”, a mianowicie dynamiczne zrobienie kroku do przodu, czego efektem ma być spotkanie twojego ciała z karoserią samochodu. Innymi słowy zostaniesz potrącony. Resztą zajmie się fizyka, grawitacja i twoje zdolności do bezpiecznego upadku.
Tym samym fizyczną część „pracy” masz za sobą i pozostaje tylko ustalenie z kierowcą wysokości zadośćuczynienia za potrącenie cię na pasach. Musisz być jednak przygotowany, że takie negocjacje przeważnie nie przebiegają w miłej atmosferze. Czasami nawet kierowca może wykazać się nadmierną pobudliwością połączoną z agresją fizyczną. Z dużym prawdopodobieństwem, co stanowi niezły paradoks, spowoduje to dodatkowy dochód dla ciebie (dodatkowy zarzut dla niego za napaść).

Jak to w życiu, również i ta „praca” niesie za sobą pewne niebezpieczeństwa i zamiast planowanych korzyści może spowodować straty, czy to fizyczne, czy też finansowe. Zacznijmy od fizycznych. Spotkanie z karoserią samochodu, czy też upadek na asfalt dla niewyćwiczonego organizmu lub też osoby która nie potrafi właściwie ocenić prędkości nadjeżdżającego samochodu, może skończyć się wizytą na chirurgii urazowej celem przywrócenia elementów kostnych do pierwotnej, spójnej całości. Niewykluczony również jest uraz głowy, wszystko zależy od sposobu upadku. Oprócz tego każdy praktykujący powyższy „zawód” naraża się na kary finansowe. Jedną z nich, zgodnie z art. 14 punkt 1 lit. a prawa o duchu drogowym, jest nałożenie mandatu przez Policję. Dzieje się to na podstawie zapisu: „wchodzenie na jezdnię na przejściu dla pieszych bezpośrednio przed jadący pojazd” podlega karze w wysokości 150 PLN. Drugą, pokrycie kosztów naprawy samochodu, który został wytypowany jako bankomat. Trzeba sobie jednak uświadomić, że prawdopodobieństwo ich wystąpienia jest obarczone stosunkowo niskim ryzykiem.






Pomijając efekt końcowy, to w każdej sytuacji (oprócz zatrzymania się przed przejściem) kierowca jest na straconej pozycji, nawet jeżeli posiada zainstalowany wideorejestrator. Może on jedynie pomóc w uniknięciu mandatu, ale w niczym więcej. Naprawdę, i to pomimo iż scenariuszy rozwiązania takiego zdarzenia jest kilka, to i tak w każdym z nich kierowca – kolokwialnie ujmując – będzie miał bardziej zepsuty dzień. Rozpatrzmy je, zaczynając od najbardziej pozytywnego przypadku. Kierowca posiada sprawny wideorejestrator, który zamontowany jest w samochodzie lub jedzie z inną osobą która jest świadkiem, a sprawca całego zdarzenia oczekuje wraz z nimi na przyjazd Policji. Po zjawieniu się patrolu, udowodnieniu przez kierowcę swoich racji, nakładają oni mandat na pieszego i... tyle. Uszkodzenia samochodu pozostają zapomniane, bo rekompensaty za ich naprawienie trzeba dochodzić na drodze sądowej ze sprawcą (zakładając mu sprawę), a jak pokazuje praktyka nie jest to krótkotrwały proces. Tym samym z własnych funduszy - chyba że wykupione zostało dobrowolne ubezpieczenie AC – konieczna jest naprawa samochodu, za którą sprawca będzie zwracał pieniądze w zasądzonym harmonogramie. Tak w ratach. Chyba nawet najwięksi optymiści nie pomyśleli, że człowiek posuwający się do takich zachowań, zapłaci całość jednorazowo. Teraz trochę mniej optymistyczny scenariusz. Potrącony pieszy zauważa, że kierowca posiada wideorejestrator lub jedzie z inną osobą. Tym samym dochodzi do słusznego wniosku, że wyłudzenie pieniędzy będzie mocno utrudnione, zaczyna zatem uciekać z miejsca zdarzenia. Równocześnie kierowca zostaje sam na środku ulicy wraz z uszkodzonym samochodem, bo sprawca dawno już zniknął. Teoretycznie powinien on wezwać Policję, jednak praktyka pokazuje, że niewielka liczba kierowców decyduje się na ten krok. Na koniec najgorszy – z perspektywy kierującego – scenariusz. Nie posiada on wideorejestratora i jedzie sam. Udowodnienie zatem przez niego swojej niewinności oznacza „słowo przeciwko słowu”. Tylko skrajny optymista uzna, że wezwany patrol Policji przyzna mu rację. Pozostaje zatem dogadanie się ze sprawcą, który udaje poszkodowanego. Pomimo że przedstawione scenariusze są inne, to posiadają wspólną płaszczyznę. W każdym z nich poszkodowanym jest kierowca, który stratny jest nie tylko pieniądze, które być może odzyska, ale również czas i nerwy.






Przytoczone przepisy, wraz z ich wprowadzeniem, miały poprawić bezpieczeństwo pieszych na drogach. Teoretycznie taki był ich cel, a przynajmniej tylko taki był komunikowany. Szkoda że został on wypaczony. Przykry jest fakt, że tworząc, czy też nowelizując przepisy, ustawodawca nie patrzy na ich całkowity wpływ, a jedynie sprawdza (o ile w ogóle) wyrywkowo ich zastosowanie. I nie chodzi tutaj o szukanie sensacji tylko pokazanie, jak źle przygotowane przepisy mają odzwierciedlenie w rzeczywistym życiu i mogą wypaczyć sens ich wprowadzenia w uchwalonym kształcie.

Źródła:
Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 30 grudnia 2021 r.
Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 25 kwietnia 2012 r.


Zawód: pieszy, Dochód: duży






Podziel się:




Maj 2022

Zdjęcia źródłowe: Cullen Jones, Dirty Scan, Erik Hansman, Manuel Peris Tirado /unsplash; kolaż: studio.kdk.pl

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi