Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Test

Bulgot z klekotaniem - pierwsze Subaru z silnikiem Diesla



Bulgot z klekotaniem - pierwsze Subaru z silnikiem Diesla

Obawy sceptyków snujących wizje dymiącego klekota Subaru okazały się bezpodstawne. Pierwszy prawdziwy boxer diesel naprawdę jedzie i brzmi. Może nie tak szybko i nie tak ładnie jak benzyniak, ale coś za coś. Przynajmniej wizyty na stacji paliw nie są już dla właścicieli Subaru traumatycznym przeżyciem.

Rajdowe korzenie
Pod koniec lat 80. model Legacy zapoczątkował legendę marki Subaru w rajdach samochodowych. Pomimo zaledwie jednego zwycięstwa w mistrzostwach
świata (Rajd Nowej Zelandii ’93) Japończycy przekonali się do inwestowania w rajdy i dali zielone światło Imprezie. Nieoglądane już na odcinkach specjalnych Legacy, w wersji drogowej, było bardziej cywilizowane i dostojniejsze od swojego mniejszego brata, którego kupują głównie rajdowi zapaleńcy. W naturze panował mniej lub bardziej zorganizowany porządek do momentu, gdy świat obiegła wiadomość o planach wypuszczenia na rynek Subaru z silnikami Diesla. Fani marki byli zszokowani, ale w końcu takie zagranie to nie „widzi mi się” koncernu, tylko odpowiedź na potrzeby rynku. Uprzedzając fakty – manewr Subaru był trafny. Adaptacja legendarnego 2-litrowego boxera na diesla udała się.

150 KM to stosunkowo niewiele jak na półtorej tony żelastwa, ale w zupełności wystarcza, aby Legacy mogło się poruszać dynamicznie. Trzeba tylko pilnować, aby obroty silnika znajdowały się w optymalnym przedziale, który zaczyna się od niecałych 2 tys., a kończy przed 4 tys. Szczególnie podczas pierwszych jazd może się zdarzyć, że jeśli po zwolnieniu zapomnimy o redukcji, samochód… zgaśnie. Dlatego szczególnie trzeba się pilnować, dojeżdżając do korka na drugim biegu. Jeśli jednak już uwolnimy 150-konną stajnię, to wkrótce będzie trzeba przepiąć 5-biegowego manuala na wyższe przełożenie, jak to w dieslu. Podczas wspólnych jazd testowych byłemu kierowcy rajdowemu Robertowi Gryczyńskiemu do szczęścia brakowało jedynie okrągłej liczby 200 KM.

Cicho i wygodnie
Otwarciu przepustnicy towarzyszy charakterystyczny bulgot boxera wymieszany z nutką klekotu diesla. Oba dźwięki wzajemnie się przekrzykują – na szczęście robią to na tyle kulturalnie, że we wnętrzu tego nie słychać. Subaru szczyci się tym, że dzięki połączeniu technologii diesla z przeciwsobnym układem cylindrów udało się uzyskać wyjątkowo niski poziom hasłu oraz zniwelować ilość wibracji przenoszonych na nadwozie. W dodatku kabina jest bardzo dobrze wygłuszona. Jeśli wierzyć na słowo, to we wnętrzu panuje 70,5 dB, a więc mniej niż w Rolls-Roysie Phantomie. Tak więc błogi sen pociechy śpiącej w foteliku na tylnej kanapie pozostanie niezakłócony nawet podczas ulicznych harców taty. Chyba że tatę poniesie fantazja, by pokonywać górskie przełęcze długimi slajdami, do czego zachęca napęd Symmetrical All Wheel Drive. Trzeba tylko pamiętać o wyłączeniu kontroli trakcji. System AWD sprawia wrażenie jakby się prosił, aby móc znowu udowodnić kierowcy, jak świetnie spisuje się podczas poślizgów – zarówno umyślnie wywołanych, jak i tych nieprzewidzianych.

Nieduży apetyt
Ekstremalnie nisko położony środek ciężkości, typowy dla wszystkich Subaru, udało się jeszcze obniżyć, bowiem jednostka napędowa jest bardzo zwarta, przez co zajmuje jeszcze mniej miejsca w komorze silnika. Gdy już zdejmiemy nogę z gazu, nastaje kolejne zaskoczenie. W zasilanym ropą 2-litrowym turbodieslu typu boxer wskazówka poziomu paliwa opada wyjątkowo leniwie, niczym wskaźnik godziny w analogowym zegarze, podczas gdy można by się spodziewać, że będzie zasuwać z prędkością minutnika (jak to bywa podczas upalania benzyniaka).

Nie bez znaczenia dla oszczędności paliwa pozostaje również zastosowanie układu kierowniczego z elektrycznym wspomaganiem. Przy odrobinie dobrej woli można zejść ze zużyciem

paliwa do poziomu 5 l/100 km. Przy dynamicznej jeździe Legacy Diesel spali niemal dwa razy więcej.

Czekając na więcej
Wrażenia z testowych jazd Legacy pozwalają z optymizmem patrzeć w przyszłość, kiedy to na rynku pojawi się Subaru Impreza z podobną jednostką napędową. Jak na razie na PR kolejnej konstrukcji spod znaku plejad pracuje model Legacy.

Podsumowanie – Robert Gryczyński
Wygląd jest kwestią gustu, ale moim zdaniem Legacy prezentuje się dość estetycznie. Ze strony silnika mimo wszystko daje się wyczuć małe wibracje, ale samochód rozpędza się dość dobrze. Przydałby się natomiast szósty bieg, dzięki czemu na trasie zaoszczędziłoby się nieco paliwa. Zawieszenie spisuje się bardzo dobrze i wyraźnie zdradza sportowe zacięcie, nakłaniając do dynamicznej jazdy. Samochód dobrze trzyma się drogi, a pasażerowie mają zagwarantowany komfort. Siedziska zapewniają dobre trzymanie boczne, choć mogłyby być nieco dłuższe. Mam także zastrzeżenia co do niezbyt ergonomicznego usytuowania sterowania elektrycznymi szybami. Poza tym obsługa urządzeń jest łatwa. Podsumowując, jest to zwarta konstrukcja, a dzięki napędowi na cztery koła i świetnej pracy zawieszenia poruszamy się ze sporym zapasem, choć chciałoby się mieć te kilkadziesiąt koni więcej

Bulgot z klekotaniem - pierwsze Subaru z silnikiem Diesla Bulgot z klekotaniem - pierwsze Subaru z silnikiem Diesla Bulgot z klekotaniem - pierwsze Subaru z silnikiem Diesla














Numer 14 [15.04 - 15.05.2009]

Tekst: Łukasz Lach
Zdjęcia: Łukasz Lach, Maciej Partyka




POBIERZ NUMER




Warte uwagi