Aby móc użytkować aplikację (w teście korzystaliśmy z wersji 4.3.1 (30119)), należy ją pobrać i zainstalować na smartfonie. Następnie zarejestrować się w niej, jak również dodać posiadany
samochód lub samochody. Cała operacja w naszym przypadku odbyła się sprawnie i bez jakichkolwiek problemów. Na potrzeby testu korzystaliśmy ze smartfona Huawei Mate 40 pro, a w aplikacji zarejestrowaliśmy dwa modele Toyoty: RAV4 PHEV, czyli z możliwością ładowania jego baterii z gniazdka oraz C-HR. Bez względu na to, który model wybierzemy możliwości aplikacji są praktycznie takie same. Za jej pomocą możemy sprawdzić: całkowity przebieg, historię serwisową, aktualną lokalizację samochodu, czy chociażby nawiązać kontakt z autoryzowanym serwisem. Dzięki niej mamy możliwość zaplanowania podróży i przesłania jej do samochodu, jednak w tym przypadku konieczna jest dodatkowa rejestracja urządzenia mulimedialnego, w które wyposażony jest samochód. Ciekawą funkcją jest zestawienie lampek kontrolnych (żółtych i czerwonych), które występują w modelach. Dzięki niej, jeżeli którakolwiek się zapali, można łatwo sprawdzić co oznacza. W zależności od wyboru modelu różnic w funkcjonalność My T jest niewiele, ale dla niektórych osób mogą być istotne. Wybierając model C-HR pokazywany jest – w procentach – stopień zapełnienia baku paliwem, a w RAV4 PHEV zasięg, który możemy pokonać wykorzystując posiadany w bateriach prąd oraz paliwo. Dodatkowo sprawdzimy ile kilometrów przejedziemy z wykorzystaniem tylko napędu elektrycznego, który ponadto jest podzielony na jazdę z włączoną oraz wyłączoną klimatyzacją. To nie koniec różnic. Kolejną jest możliwość ustawienia w RAV4 PHEV temperatury w kabinie, nawiewu na przednią oraz tylną szybę (niezależnie), jak również sprawdzenia poziomu naładowania baterii i zaplanowania harmonogramu jej ładowania.
Najlepszej funkcji aplikacji - naszym zdaniem - należy się osobny akapit, a jest nią dziennik podróży. To dzięki niemu aplikacja My T doskonale może wpisać się w obecnie panujące trendy w niektórych firmach. Trendy do permanentnego sprawdzania, tak siebie nawzajem, jak i pracowników. Pozwala on na dostęp do przejechanych tras, ale nie tylko pokazując przebytą drogę, datę (z godzinami jej odbycia), czas jej trwania, średnią prędkość oraz zużycie paliwa, ale również liczbę gwałtownych przyspieszeń i hamowań. Dla osób ze zmysłem analitycznym lub tych, które po prostu lubią kontrolować, dziennik podróży daje dostęp do zestawienia wszystkich odbytych jazd w przedziale tygodnia, miesiąca, a nawet roku, a wszystko to z wyszczególnieniem każdego z powyższych elementów. Dlaczego zatem naszym zdaniem jest to największa siła My T? Ponieważ zastępuje konieczność montowania w samochodzie (samochodach) dodatkowych urządzeń, co nie tylko ogranicza koszty, ale również powoduje że niedokonywana jest żadna ingerencja w samochód. Równocześnie, niejako przy okazji, już od momentu zakupu mamy samochód
dostosowany do bezpiecznego przekazania go innej osobie, bo objęty jest on praktycznie pełnym monitoringiem, włącznie z informacją gdzie obecnie się znajduje. Jednocześnie w połączeniu z informacją o zasięgu, czy też ilości paliwa (model C-HR) w jednym miejscu mamy praktycznie wszystkie narzędzia do sprawnej weryfikacji.
Do działania aplikacji nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń, przynajmniej korzystając z niej na smartfonie Huawei Mate 40 pro. Nie tylko prędkość działania i reakcja na nasze komendy jest na właściwym poziomie, ale również jej architektura została wykonana przemyślanie, co powoduje, że aby sprawnie poruszać się po niej nie potrzeba przeczytania instrukcji obsługi, nawet we fragmentach (o ile w ogóle jest, bo nie znaleźliśmy). Wszystko działa płynnie i bez zbytnich opóźnień, jednak należy zdawać sobie sprawę iż ważnym czynnikiem w połączeniu pomiędzy aplikacją, a smartfonem jest jakość połączenia internetowego. Jeżeli go zabraknie aplikacja będzie tylko ikoną na smartfonie bez możliwości korzystania z niej.
Bohaterowie serii filmów „Faceci w czerni” mieli swoje urządzenie dzięki któremu, jeżeli tak chcieli, każdy osobnik zapominał o spotkaniu z nimi. My dzięki aplikacji My T dostaliśmy do ręki narzędzie dzięki, któremu praktycznie nic nie będzie w stanie nam umknąć. Oczywiście jeżeli chodzi o samochód Toyoty, bo póki co (aczkolwiek nie słyszeliśmy żeby były takie plany) nie pójdzie za nas do dentysty, czy też nie kupi żonie kwiatów w rocznicę ślubu. Nie poradzi sobie również z odebraniem dzieci ze szkoły, ale potrafi za to zamienić pochmurnego analityka i kierownika floty w firmie, na wyluzowanego i w pełni panującego nad zarządzanymi samochodami człowieka. Czy równocześnie pojawi się w nim empatia? Tego nie jesteśmy w stanie obiecać, bo uzależnione jest to od charakteru, a nie aplikacji.