Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Felieton

Droga samochodowo-rowerowa


Robert Lorenc


Minimalny przebieg

Tarcia i waśnie między rowerzystami, a kierowcami samochodów są powszechnie znane i co jakiś czas podsycane, jakby co najmniej były to grupy kibicowskie dwóch wrogich sobie drużyn. Jest to o tyle dziwne, że obie zaliczają się – w większości – do mieszkańców tego samego miasta, a co za tym idzie żadna z nich nie powinna czuć się wykluczona, czy też dyskryminowana i uciemiężana. Niejednokrotnie też poszczególne osoby reprezentują obie grupy. A może da się pogodzić interesy ich obu i to w stosunkowo łatwy i tani sposób?

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że miasta nie były budowane z zabezpieczeniem infrastruktury dla traktów rowerowych. Ścieżki rowerowe, to stosunkowo – jak na dzieje ludzkości – nowy pomysł, a co za tym idzie, aby powstały w zdecydowanej większości
muszą zająć czyjeś miejsce. Z reguły ich powstanie odbywa się kosztem ulicy, rzadko chodnika lub terenu zielonego. Najprościej jest zwęzić dwupasmową ulicę do jednego pasa i na nim zrobić ścieżkę rowerową. To powszechne rozwiązanie, łatwe do wprowadzenia i coraz częściej stosowane, jednak budzące niechęć i „alergiczną reakcję” kierowców, którzy niejednokrotnie czują że stają się grupą wypychaną na margines społeczeństwa. Jednak trend się nasila i nic nie wskazuje na to żeby wyhamowywał.

Pomimo zakrzywiania rzeczywistości wszelkie badania pokazują, że rower (tak samo jak i hulajnoga) nie jest traktowany jako całoroczny środek transportu. Poruszanie się za jego pomocą, to ciągle sezonowy, wiosenno-letni osobisty przedmiot do przemieszczania się. Dane statystyczne, i to te oficjalnie sankcjonowane przez środowiska rowerowe jak również włodarzy miasta pokazują, że w sezonie zimowym, w stosunku do letniego, liczba rowerów przejeżdżających przez liczniki jest mniejsza nawet pięciokrotnie, a ruch na nich – obiektywnie – jest niewielki. Zmniejsza się on dodatkowo w momencie kiedy spadnie śnieg, czy też zima okazuje się nie tylko miejscem w kalendarzu, ale faktycznym zjawiskiem meteorologicznym. Niejednokrotnie w tych samych dniach obserwowany jest zwiększony ruch samochodów w mieście.

Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby powiązać powyższe zależności i zastosować rozwiązanie, które usprawni poruszanie się po mieście, każdego dnia, o każdej porze roku. Wyjściem byłoby dopuszczenie ruchu samochodowego na ścieżkach rowerowych, które powstały w wyniku zwężenia, wcześniejszego istniejącego tam pasa drogowego. To proste i tanie rozwiązanie powodujące że w praktyce niewykorzystana infrastruktura drogowa (ścieżka rowerowa) znowu przysłuży się i poprawi komunikację w mieście bez konieczności zajmowania dodatkowej przestrzeni, czy chociażby

reorganizacji istniejącej. Wydaje się zatem być „złotym środkiem”, w dodatku prostym do wprowadzenia i posiadającym jeszcze jedną, ważną cechę: jest elastyczne, a co za tym idzie dopuszczony na niej ruch można organizować bez żadnego wyprzedzenia, niejako na żywo i w zależności od potrzeb. Rano może służyć tylko rowerzystom, a po południu, jak przykładowo nastąpi załamanie pogody, również kierowcom. Osiągnięcie tego celu jest również proste i przećwiczone przez włodarzy miast. To oni wręcz lubują się w ustawianiu sygnalizacji świetlnych gdzie tylko się da, i to niejednokrotnie bez względu na zapotrzebowanie, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Tutaj nie tylko byłoby to uzasadnione, co wręcz konieczne, bo sygnalizacja świetlna pokazywałaby kto może poruszać się danym pasem, a konkretnie, czy można na niego wjechać samochodem.

Niejako przy okazji rozwiązany zostałby jeszcze jeden problem, a mianowicie związany z odśnieżaniem w okresie zimowym. Jak powszechnie się uważa, w pierwszej kolejności udrażniane i odśnieżane są drogi, ścieżki rowerowe nie należą do priorytetowych lokalizacji. Wprowadzając drogę samochodowo-rowerową ten problem by zniknął, bo cała odśnieżana byłaby w tym samym czasie.

Wychodzi, iż powyższe rozwiązanie posiada same plusy, a zatem – szanowni decydenci – do dzieła.


















Podziel się:




Kwiecień 2021

Robert Lorenc

Zdjęcia źródłowe: Carol ann Wodehouse /unsplash, Freepik; kolaż: studio.kdk.pl

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi