Obecny cennik Toyoty Yaris wygląda następująco:
A tak prezentuje się na 2025 rok produkcji tego modelu:
Jak łatwo zauważyć obecnie najtańsza Toyota Yaris kosztuje 84 900 zł (katalogowo), a w promocji 79 900 zł. Na tyle została wyceniona wersja Active z benzynowym
silnikiem 1.5 o mocy 125 KM z manualną – sześciostopniową – skrzynią biegów (rok modelowy 2024). Tyle obecnie wynosi próg wejścia w posiadanie tego modelu. Od przyszłego roku będzie to więcej o 16 000 zł. O tyle właśnie wzrośnie minimalna kwota za którą będziemy mogli cieszyć się z posiadania Toyoty Yaris (rok modelowy 2024, rok produkcji 2025), gdyż została ona wyceniona na 100 900 zł, tym samym przekraczając psychologiczną barierę 100 000 zł. Niejako przy okazji zmieniły się również wysokości miesięcznych rat we flagowych usługach finansowych Toyoty, przy niezmienionych ich parametrach. Miesięczna rata leasingu Kinto One wzrosła z minimalnej wartości 586 zł netto do 922 zł netto, a rata leasingu konsumenckiego Kinto One z 721 zł brutto do 1134 zł brutto.
Pazerność Toyoty
Posiadając tylko powyższe dane można nabrać przekonania, iż Toyota stała się pazerna na pieniądze. Jednak nie do końca jest to prawdą gdyż z cennika Yarisa – z 2025 roku produkcji – zniknęła wersja benzynowa i pozostały tylko hybrydowe. Oczywiście one również podrożały, ale w każdej wersji wzrost wyniósł 1000 zł. Tym samym w ofercie zabrakło wersji Yarisa emitującego najwięcej dwutlenku węgla do atmosfery. Wobec wchodzących od stycznia nowych, bardziej rygorystycznych norm CAFE regulujących to, wydaje się iż powyższy krok Toyoty został wykonany pod przymusem. Zostawiając wersję
spalinową w ofercie, byłaby bowiem narażona – bardziej niż po jego wycofaniu – na kary wynikające z niespełnienia wymogów normy CAFE. Zatem z biznesowego powyższy ruch prezentuje się jako mocno uzasadniony.
O co chodzi z CAFE
CAFE, czyli Clear Air For Europe ma na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla i gazów cieplarnianych przez branżę transportową. Określa ona ich normy i limity emisji dla pojazdów danego producenta. Jednak nie dotyczy konkretnych sztuk, a globalnie wszystkich sprzedanych egzemplarzy i wartość wyliczana jest na podstawie sumarycznej ich sprzedaży. Producent, który nie zmieści się w wyznaczonym celu będzie musiał uiścić karę.
Racjonalizm
Mając to na względzie, ruch Toyoty - acz nadal lekko szokujący – przestaje mieć charakter „skoku na kasę”. To bardziej pragmatyzm tego producenta i krok mający na celu uniknięcie kar, aniżeli próba wydrenowania kieszeni swoich klientów. Niemniej jednak, ci z nich którzy zadowalali się najtańszymi – benzynowymi – odmianami, będą musieli „sięgnąć głębiej do kieszeni”.
Wszystko wskazuje na to, iż w tym samym kierunku podążą inni producenci, a z ich cenników poznikają wersje modeli, które emitują do atmosfery najwięcej dwutlenku węgla. Tym samym, próg wejścia w posiadanie samochodu, podniesie się. A jak widać na przykładzie Toyoty Yaris, mogą to być znaczące kwoty.
Oczywiście, jak to w życiu bywa, powyższą zmianę najbardziej odczują najbiedniejsi. Ci celujący w modele droższe, niejednokrotnie hybrydowe lub nawet elektryczne, mogą w ogóle nie zauważyć zmian na motoryzacyjnej mapie oferowanych modeli. Cóż, życie.