Na początek, dla tych wszystkich, którzy od jakiegoś czasu żyli na pustkowiu i byli oderwani od bieżących – motoryzacyjnych - gorących tematów, krótkie przypomnienie, co to jest Strefa Czystego Transportu. Jest to kara nakładana zgodnie z zapisami KPO (Krajowym Planie Odbudowy i Zwiększenia Odporności) na każde miasto posiadające ponad 100 000 mieszkańców, w którym władze nie zapewniły
powietrza o odpowiedniej jakości. W jej ramach, rządzący zobowiązani zostają do wydzielenia strefy do której, zgodnie z przepisami, wjeżdżać mogą tylko pojazdy spełniające określone wymogi. Ustalenie kryteriów i obostrzeń dotyczących samochodów, jak również powierzchni na której mają obowiązywać, leży w gestii władz miasta. Ten obszar nazwany został Strefą Czystego Transportu.
O ile powyższa zależność (brak odpowiedniej jakości powietrza = Strefa Czystego Transportu) znana jest już od kilku lat, to nie wzbudzała powszechnego zainteresowania. Nawet uchwalenie 23 listopada 2022 roku przez Radę Miasta Krakowa powstania SCT na wszystkich drogach znajdujących się w granicach administracyjnych miasta Krakowa, których zarządcą jest Prezydent Miasta Krakowa, nie wzbudziła większych emocji. Można było nawet odnieść wrażenie, iż przeszła „bez echa”. I pewnie byłoby tak do tej pory, ale z pomocą przyszła Warszawa, na którą również został nałożony obowiązek utworzenia Strefy Czystego Transportu. Wtedy, nagle jakby obudzone ze snu zimowego, podchwyciły ten temat nie tylko media motoryzacyjne, ale również ogólnotematyczne oraz mainstreamowe. Temat stał się nośny i coraz mocniej rozgrzewał opinię publiczną. Społeczeństwo zaczęło się polaryzować na przeciwników oraz zwolenników zaproponowanych rozwiązań. Każda z grup miała argumenty na potwierdzenie swoich tez, a i nierzadko również propozycje zamian względem zaproponowanych rozwiązań
przez władze. Rozgorzała debata, która w zasadzie trwa do dnia dzisiejszego.
Zostawiając całkowicie na boku zasadność, założenia oraz zaproponowane obostrzenia w Strefach Czystego Transportu, już sam zamiar ich wprowadzenia, przyniósł niespodziewany efekt. Dotychczas bierne i przyglądające się kolejnym zmianom społeczeństwo, stało się aktywne. Ludzie, którzy wcześniej przyjmowali każdy wprowadzony przepis, wzruszeniem ramion oraz stwierdzeniem pod nosem „tak widocznie musi być”, znienacka – przede wszystkim dla władz lokalnych – zaczęli na głos wyrażać swoje zdanie. I to nie w sposób jednorazowy i chaotyczny. Za nimi poszli kolejni, powstały mniej oraz bardziej formalne inicjatywy mające na celu wywoływanie wypływu na władze. Ku zdziwieniu wielu, okazało się że mieszkańcy przestali być szarą masą posłusznie zgadzającą się z decyzjami władz, a uświadomili sobie oni, iż to wybrani przez nich rządzący powinni wykonywać oraz realizować zadania zgodne z ich (wyborców i mieszkańców) potrzebami. Tym samym zapowiedź wprowadzenia Stref Czystego Transportu stała się zapalnikiem, który spowodował że rozpoczęli czynnie brać udział w sesjach rady, aktywnie uczestniczyć w bieżącym zarządzaniu miastem, a nawet rozliczać władzę z podejmowanych i planowanych decyzji. W samym Krakowie, taki skomasowany głos mieszkańców na czekające ich zmiany, doprowadził do sytuacji w której praktycznie niemożliwe jest uzyskanie od ubiegających się o ich głosy, startujących w wyborach samorządowych osób, jasnych deklaracji dotyczących kształtu Strefy Czystego Transportu, i to bez względu na osobiste poglądy. Miejmy nadzieję iż w miarę upływu tygodni, zapał mieszkańców nie osłabnie. Póki co, gratulacje i oby tak dalej.