Powoli świadomość zaczęła mu wracać, ale jeszcze nie odważył się otworzyć oczu. Mimo to pojął, że nie znajduje się w zaciszu domowym. Świadczyła o tym siedząca pozycja w której się znajdował, uczucie chłodu do którego z pewnością nie doprowadziłby w domu oraz fakt że był przypięty pasem. Ktoś ubrał go w slipki, czapkę i podkoszulek, a na nogi założył klapki. Nie był to najlepszy strój na zimę, która właśnie panowała, ale doskonały aby nawet przez chwilę nie pomyślał o ucieczce. Było mu wygodnie, miał dużo miejsca na nogi, jednak uczucie chłodu towarzyszyło mu cały czas i to pomimo że porywacz włączył na maksimum ogrzewanie w tylnych wywietrznikach. Przydałoby się ogrzewanie tylnej kanapy, gdzie się znajdował, ale takiego luksusu ten model został pozbawiony. Jedyne czym mógłby się rozgrzać był umiejscowiony w podłokietniku dymiący napój. Nie wiedział jak się tu znalazł, ani co oprawca od niego chce. Pewne było tylko, że ktoś wsadził go do samochodu, a teraz gdzieś wiezie. Przez chwilę pomyślał żeby zaatakować kierowcę i zmusić do zatrzymania. Widział takie akcje w niezliczonej liczbie filmów jako jedyne prowadzące do sukcesu. Jednak jego - jeszcze półsprawny - umysł od razu zadał mu pytanie „jesteś pewny że bez dubli”? Kolejny problem stanowiły zintegrowane zagłówki
przednich foteli, które praktyczne otulały postać, co znacznie utrudniało do niej dostęp. Postanowił przeczekać, w końcu jakby chcieli zrobić mu krzywdę, to już teraz odczuwałby tego skutki, albo w ogóle by się nie obudził.
Było ciemno, a patrzenie przez boczną szybę na oświetlone z różną intensywnością obiekty powodowało w nim odruch wymiotny. Obrazy wirowały mu przed oczami, co z pewnością było skutkiem wcześniejszego odurzenia. Chciał zachować świadomość, a jedyną drogą było skupienie się na czymś. Z braku innego wyboru, a trochę z nudów, zaczął obserwować wnętrze. Było ciemne, a nawet czarne i to wraz z podsufitką. Jedynym jaśniejszym okalającym elementem było oświetlenie ambientowe i centralny ekran. Oprócz nich w kabinie nie znajdowały się praktycznie żadne punkty świetlne. Był przekonany, że schowków również nie jest w nadmiarze, bo porywacz swoje okulary trzymał nałożone na nogę. Nic się nie działo. Porywacz zupełnie nie zwracał na niego uwagi, a on zaczął znów odpływać.
Świadomość wróciła mu niespodziewanie, jakby na dźwięk budzika. Silnik pracował na wolnych obrotach, a on nie mógł oprzeć się wrażeniu że stali już dłuższą chwilę. Nie wiedział gdzie dojechali, ale napis „Klinika weterynaryjna” widniejący na budynku wzbudził jego wewnętrzny niepokój. Postanowił działać. Oprawca bez obracania się w jego stronę, otwarł drzwi powodując rozjaśnienie kabiny białym światłem i wyszedł. Dzięki dostępowi bezkluczykowemu auto ciągle pracowało. Odczekał chwilę, po czym jednym ruchem, jak mu się wydawało, przetransportował się na fotel kierowcy. Albo porywacz lubił te same ustawienia fotela, albo był zbliżonych gabarytów, bo wystarczyło tylko delikatnie skorzystać z elektrycznych możliwości konfiguracji fotela, zapiąć pas i już był gotowy do ucieczki. Dźwigienkę przesunął na „D”, nacisnął pedał
przyspieszenia i zaczął opuszczać to nieprzyjazne miejsce. Zrobił to chyba jednak zbyt gwałtownie, bo po tymczasowym, pełnym werwy przyspieszeniu, samochód przestał nabierać prędkości, jakby w ogóle nie naciskał gazu. W chwilowej panice nie wykonał żadnego ruchu. Okazało się to zbawienne, bo po chwili, trwającej dla niego wieczność, auto ponownie nabrało wigoru. W miarę przybierania prędkości, pierwotnie bardzo lekko chodząca kierownica - jakby producent myślał że będą nią sterować niemowlaki - zaczęła się utwardzać. Zaczynał czuć się pewniej za kierownicą, tym bardziej że nie atakowały go żadne komunikaty, tak wyświetlane jak i dźwiękowe. Dobrze mu się prowadziło, auto nie ignorowało jego poleceń przyspieszenia, podążało za drogą zgodnie z wydawanymi kierownicą dyspozycjami, a zawieszenie sprawnie niwelowało nierówności. Jednak do czasu. Kiedy trochę za szybko wjechał na tarkę zakończoną progiem spowalniającym, odczuł jak zostało twardo zestrojone. Miał wrażenie, że przez chwilę wszystkie cztery koła znalazły się w górze, a tylko dzięki fotelowi który go otulał, jego pozycja za kierownicą nie zmieniła się. To przypomniało mu o kolejnej zasadzie. Nauczony filmami edukacyjnymi spod egidy „Szybcy i wściekli”, czy też „Mission: Impossible” wiedział jedno: nie należy przyciągać swoim zachowaniem na drodze uwagi innych. Zwolnił, co spowodowało że więcej samochodów zaczęło go wyprzedzać. Każdy taki manewr rozświetlał część listwy ambientowej przy lusterku sygnalizując zbliżający się pojazd. Działało to na tyle sprawnie, że nie musiał praktycznie koncentrować swojej uwagi na lusterkach. Uznał że jedzie zbyt wolno, co też nie było dobrym wyborem. Przyspieszył, a kiedy przekroczył 50 km/h poczuł jakby nie tylko on prowadził auto. Coś kazało mu się trzymać między liniami drogi, a kiedy tylko zbliżał się do jednej z nich, odbijało samochód od niej. Od razu przyszła mu na myśl stanowcza postawa mamy, której zachowanie przypominało to działanie. Właśnie rodzice, pewnie martwią się jego zniknięciem.
Cały czas nie mógł zrozumieć o co właściwie chodzi. Żadna z chaotycznych myśli, których w głowie miał lawinę, nie przybliżała go nawet o milimetr do zrozumienia, co właściwie się wydarzyło. Nie ukrywał, był przerażony, ale starał się racjonalnie podejść do sytuacji. Z każdą minutą adrenalina schodziła z niego, a wraz z nią wróciło uczucie chłodu. Uznawszy że odjechał wystarczająco daleko, postanowił zatrzymać się. Nadszedł czas aby, sprawdzić gdzie się znajduje, wezwać pomoc, rozejrzeć się po wnętrzu oraz koniecznie zwiększyć ogrzewanie. Ostatnie zadanie wydawało się być najłatwiejsze, a zajęło mu masę czasu. Powodem było pozbawienie modelu praktycznie jakichkolwiek fizycznych przycisków. Jedyne które znalazł na konsoli odpowiadały za podtaczanie, hamulec ręczny i ryglowanie drzwi. Wszystko inne ustawiało się za pośrednictwem dotykowego centralnego ekranu. Trochę musiał się naklikać, ale w końcu znalazł stosowne ustawienia. Podkręcił ogrzewanie oraz włączył na trzeci, najwyższy stopień, ogrzewanie fotela. Przy zapalonym świetle zabrał się za przeszukanie kabiny. Nie znalazł zbyt wiele, jakby samochód nie został jeszcze ”udomowiony”. Mały schowek w podłokietniku skrywał jedynie kluczyk, a w tym przed pasażerem znajdowała się tylko teczka. Zaciekawiony otwarł ją. Dalej nie wiedział do kogo należy samochód, ale poznał wszelkie parametry modelu. Znajdował się w Cuprze Formentor PHEV VZ o mocy 245 KM, która została wyceniona na 249 570 PLN. Rewizja wnętrza doprowadziła go do najważniejszego łupu dzięki któremu wezwanie pomocy powinno okazać się równie łatwe, jak wsadzenie pendrive z wtyczką typu-c do jednego z czterech gniazd znajdujących się w Cuprze. W ładowarce indukcyjnej, tuż przed nim w konsoli centralnej, znajdował się ładujący się smartfon. Biorąc go do ręki zdziwił się iż nie jest nagrzany, a jego zaskoczenie tylko zostało spotęgowane kiedy stwierdził, że właściciel nie założył na nim żadnych blokad. Naprawdę są jeszcze takie osoby, które nie mają nic do ukrycia i wylogowują się z aplikacji jak kończą z nich korzystać? Z pewnością telefon służy im tylko do dzwonienia i ewentualnie esemesów, jak zwierzętom. Kiedy rozświetlił ekran smartfona wszystko wydawało się potwierdzać jego myśli. Zainstalowanych na nim aplikacji było mniej niż, programów telewizyjnych dostępnych za pośrednictwem nadajników naziemnych. Szczęście mu sprzyjało, wystarczyło tylko wpisać numer. No właśnie, wpisać numer. To coś nowego, bo dotychczas mówił do komórki gdzie chce zadzwonić i.... tyle było do zapamiętania. Był pewny, że jak znajdzie w kontaktach „mama” to nie odbierze jego. Pomimo popularności, szczególnie w mediach społecznościowych gdzie miał setki przyjaciół którzy z pewnością rzuciliby wszystko i pospieszyli mu z pomocą, nie miał jak się z nimi skontaktować. Nie znał ich numerów telefonów, maili również, a na żywo widział się jedynie z paroma. Był bezradny i pozostawiony sam sobie. Postanowił działać, na panikę przyjdzie jeszcze czas. Włączył w smartfonie Bluetooth, sparował go z samochodem, co zajęło mu mniej niż minutę, i tak zachłysnął się tym sukcesem, że uruchomił również Android Auto. W końcu znalazł się na znanych sobie „wodach” i nie musiał liczyć na wskazania fabrycznej nawigacji. Może nie potrafił zadzwonić, ale znajdzie drogę powrotną do domu.
Jazda uspokajała go i pozwalała myśleć. Jednak teraz, znając parametry modelu, trochę zmieniło się jego podejście do niego. Moc 245 KM wydawała się zawyżona, nie radykalnie, ale spodziewał się więcej. Samochód nią dysponujący oraz posiadający takie gabaryty powinien szybciej przyspieszać i reagować. Zmiana profilu jazdy - między Comfort, Sport, Cupra, a Individual - przynosiła niewielkie różnice, i to na tyle, że po chwili zapomniał iż w ogóle jakiekolwiek profile istnieją. Tak samo było jak skrzynia pracowała w trybie „S”, jednak posiadała ona w sobie pierwiastek inteligencji: gasząc Cuprę automatycznie przeskakiwała na „P” (parking). Hamulce nie tolerowały dotykania, a wymagały użycia większej siły, aby sprawnie wytracać prędkość. Niezmiennie jednak był pod wrażeniem wyciszenia kabiny. Bez względu na szybkość oraz tryb jazdy (elektryczny, hybrydowy) panowała w niej cisza pozwalająca na delektowanie się miłymi dla ucha dźwiękami sączącymi się z głośników lub prowadzenie konwersacji bez konieczności podnoszenia głosu. Również ze swoimi myślami. Zauważył że za bardzo analizuje samochód, a zupełnie odsunął od siebie sytuację w której się znalazł. Musiał się zatrzymać, aby wszystko poukładać sobie w głowie. Nie było gdzie zaparkować, a jedyne wolne miejsce znajdowało się przy darmowej ładowarce. Dla innych kłopot, dla niego - w obecnej sytuacji – zbawienie, gdyż Cupra była dostosowana do ładowania jej baterii ze źródła zewnętrznego. Postanowił zaparkować tyłem, aby mieć ogląd na cały parking. Okazało się, że kamera cofania doskonale odzwierciedla jego stan ducha gdyż pokazywała tak czerwony obraz jakby była podświetlona flarą. Bieg wsteczny (R) reagował z opóźnieniem, co rodziło komplikacje przy precyzyjnym manewrowaniu i częstym zmianom kierunku jazdy. Nie wystarczyło zmienić w skrzyni z „D” na „R” i nacisnąć pedał przyspieszenia, konieczne była chwila, aby Formentor zaczął cofać. Przy okazji musiał się powstrzymywać od mocniejszego naciśnięcia manipulatora przyspieszenia. Raz tak zrobił i szybko pożałował, bo po chwili „nic nieróbstwa” auto wystrzeliło do tyłu jakby czegoś się wystraszyło. Na szczęście nic nie znajdowało się za nim i uniknął stłuczki. Kiedy w końcu zaparkował, żeby nikogo nie drażnić, zdecydował się naładować Cuprę, tym bardziej, że i tak bateria pokazywała, iż nie dysponuje żadną dostępną energią. Wyciągnął kabel z bagażnika (jeden z dwóch, które tam się znajdowały), włączył ładowarkę, schował się we wnętrzu i aż na chwilę przestał oddychać, widząc komunikat na wyświetlaczu. Gdyby nie był świeżo po badaniach wzroku i tych wykonanych przez okultystę, gdzie pierwsze nie stwierdziły żadnej anomalii, a drugie iż jest normalny, pomyślałby że ma omamy. Na wyświetlaczu informacja głosiła że do naładowania baterii potrzebne jest ponad 6 godzin. Dobrze że Cupra posiadała silnik spalinowy oraz pełny bak benzyny, dzięki czemu jej całkowity zasięg wynosił prawie 700 kilometrów, i to pomimo spalania lekko poniżej 11 l/100 km. Chociaż w kabinie panowały wręcz idealne warunki, myślało mu się ciężko. Musiał przewietrzyć głowę i to mimo swojego nieszablonowego stroju.
Ustawił ogrzewanie kabiny, aby było ciepło jak wróci, wziął kluczyk, wysiadł z Cupry, dotknął klamki zamykając samochód i podążył oddalając się od parkingu, żeby nie przyciągnąć wzroku przypadkowych osób. Spacerował nie zwracając uwagi na otoczenie. Z każdą minutą chłód robił się coraz mocniejszy, jednak myśli wyrazistsze. Kiedy wydawało się że zimno wygra, przyszło olśnienie. Wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Teraz, kiedy zrozumiał cały plan, wiedział już co należy zrobić. Nie miał wyboru, bo każde inne rozwiązanie było gorsze od poprzedniego. Wymagało to drastycznych posunięć i zmian w jego życiu, ale pomimo że nie był na nie gotowy, zadecydował się je wdrożyć. Z tym postanowieniem wrócił do Formentora i skierował się najkrótszą drogą do domu.
* * *
Decyzja zapadła. Musi iść na pewne ustępstwa jeżeli chce być samodzielny i nadal mieszkać z rodzicami. A skoro oni posunęli się do tak dosadnego działania, że go odurzyli, a ojciec zawiózł go do znajomego weterynarza, który w przerwie między operacją dobermana o imieniu Puszek, a ratowaniu życia fretki która połknęła miętówkę, miał zająć się nim, wiedział że na żaden kompromis nie może liczyć. Powoli oswajał się z myślą, że mama nie będzie mu już dłużej obcinać paznokci. Nie miał zatem innego wyjścia i umówi się do kosmetyczki. W końcu ma już prawie 30 lat i pomimo że na takie drastyczne środki nie był przygotowany, to poświęci się.
Specyfikacja Cupry Formentor PHEV VZ:
Pojemność silnika benzynowego: 1395 cm3
Maksymalna moc: 150 KM
Maksymalna moc silnika elektrycznego: 116 KM
Pojemność baterii: 12,8 kWh
Maksymalny zasięg w trybie elektrycznym: 53 – 54 km
Moc układu hybrydowego: 245 KM
Maksymalny moment układu hybrydowego: 400 Nm
Skrzynia biegów: automatyczna 6-biegowa DSG
Prędkość maksymalna: 210 km/h
Przyspieszenie 0 –100 km/h: 7,0 sek.
Zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 1,5 l/100 km
Długość: 4450 mm
Szerokość: 1839 mm
Wysokość: 1510 mm
Wnętrze Cupry Formentor PHEV VZ 245 KM