Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych reguluje funkcjonowanie Strefy
Czystego Transportu (SCT). Zgodnie z jej założeniami, ma ona wytyczać obszar dostępny tylko dla pojazdów niskoemisyjnych, czyli – jak zapisano w Ustawie – dla pojazdów elektrycznych, napędzanych wodorem lub gazem ziemnym. Tyle. Pozostałe pojazdy nie miałyby prawa poruszania się po niej. Jednakże ustawodawca przewidział kilka wyłączeń, w tym takich które każde miasto będzie mogło samodzielnie kształtować. Do nich za chwilę wrócimy, jednak konieczna w tym miejscy jest pewna uwaga. Otóż w momencie otrzymania pieniędzy z KPO, SCT staną się obowiązkowe w tych miastach, w których mieszka przynajmniej 100 000 ludzi i zostały w nich przekroczone określone progi zanieczyszczenia powietrza. Tym samym, chociaż nie wiadomo jak próbowalibyśmy zakrzywiać rzeczywistość, w znacznej liczbie miast będą one obowiązkowe.
Wróćmy jednak do Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, bo w jej wersji z 11 stycznia 2018 znalazł się zapis powodujący poprawę samopoczucia kierowców posiadających starsze samochody. Zawierała ona punkt, zgodnie z którym ograniczenie wjazdu do SCT nie dotyczyło pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony, których właścicielami, posiadaczami lub użytkownikami są mieszkańcy Strefy Czystego Transportu (art. 39 ust. 3 pkt. 1e). Wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, ale faktycznie taki punkt został nie tylko zapisany w trakcie tworzenia Ustawy, ale również zatwierdzony. Oczywiście nie było to jedyne wyłączenie, bo władza potrafi zadbać o siebie. Tym samym, na mocy Ustawy, po Strefie Czystego Transportu bez ograniczeń mogły się poruszać m.in.: pojazdy Policji, Inspekcji Transportu Drogowego, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Służby Ochrony Państwa, Służby Więziennej, Krajowej Administracji Skarbowej, jednostek ochrony przeciwpożarowej, Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa oraz służb ratowniczych. To nie koniec ustawowych wyłączeń, bo SCT nie obowiązywałaby również pojazdy użytkowane we flocie obsługującej Kancelarię Prezesa
Rady Ministrów oraz zarządów dróg i realizujących zadania na rzecz zarządców dróg. Zastanówmy się przez chwilę jak cudowne byłoby poruszanie się po takim mieście. Weźmy za przykład takie, które dodatkowo posiada strefę płatnego parkowania. Co wydaje się logiczne SCT byłaby zlokalizowana poza nią. Tym samym mieszkaniec, bez względu na posiadany samochód mógłby sobie swobodnie jeździć po całym mieście i tylko zwracać wagę gdzie ma zapłacić za parkowanie. Za to przyjezdni kierowcy poruszający się samochodami nie spełniających wymagań SCT na wjazd do niej, musieliby nie tylko zwracać uwagę na płatności za parking, ale czy w ogóle mogą wjechać na dany obszar. Oczy wyobraźni rysują ten cudowny chaos, który by nastąpił. Smaczku dodaje fakt, że ustawodawca nie określił sposobu określania mieszkańca danego miasta, ani jego weryfikacji. Czy to osoba (kierowca) będąca w nim zameldowana? Czy płacąca podatki? A może jeszcze jakoś inaczej? Co w przypadku gdy zaparkowany samochód jest w leasingu, czyli zarejestrowany na firmę go finansującą, a kierowcą był mieszkaniec strefy? Jak można to sprawdzić w „pięć minut”, aby ponadnormatywnie nie wystawiać mandatów? Piękna szarada.
Dla jednych - na szczęście, dla innych - wręcz przeciwnie, ale zauważono punkt o wyłączeniu mieszkańców z SCT i w 2022 roku znowelizowano Ustawę z której został on wykreślony. Jak łatwo można przewidzieć pozostałe wyłączenia pozostały, a nawet zostały rozszerzone. Z zaistniałej sytuacji najbardziej niezadowoleni mogą być przeciwnicy SCT w Krakowie, bo jej obszar ma obowiązywać w całym mieście. Jednak niewiele zabrakło, abyśmy żyli – przynajmniej przez chwilę – w czasie w którym mieszkańcy poruszaliby się dowolnymi pojazdami, a przyjezdni musieliby mieć na uwadze ograniczenia Strefy Czystego Transportu. Jakże piękna byłaby rzeczywistość, taka niespójna.