Kilka lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, gdy dotknięte nią europejskie kraje dopiero zaczęły wychodzić na prostą, w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się okres boomu gospodarczego i ogólnego dobrobytu. Towarzyszyły mu również przemiany społeczne, wśród których nie zabrakło stopniowej i konsekwentnej zmiany statusu społecznego kobiet. Przed drugą wojną światową było bowiem tak, że po zawarciu małżeństwa zdecydowana większość Amerykanek przyjmowała rolę gospodyni domowej „na pełny etat”, rezygnując tym samym z kariery zawodowej. Za utrzymanie rodziny odpowiadał natomiast mąż. Do zburzenia tego utrwalonego porządku mocno przyczynił się wybuch największego konfliktu militarnego w dziejach świata. Wielu amerykańskich mężczyzn zaciągnęło się bowiem do wojska i wyruszyło na front, co spowodowało, że ich dotychczasowe obowiązki musiały przejąć kobiety, które stały się nagle istotną częścią siły roboczej. Sporo z nich znalazło zatrudnienie w przemyśle, z powodzeniem pracując
w fabrykach przestawionych w dużej mierze na produkcję różnego rodzaju sprzętu dla armii. Po zakończeniu wojny i powrocie mężczyzn do domów podział ról społecznych mógł teoretycznie wrócić do normy, jednak wiele pań już tego nie chciało. Uwierzyły bowiem w swoje siły i zrozumiały, że mogą być niezależne, dlatego coraz więcej z nich zaczęło pracować zawodowo, a także robić prawo jazdy. Możliwość samodzielnego prowadzenia samochodu zyskiwała mocno na znaczeniu ze względu na konieczność pokonywania większych odległości niż wcześniej. Warto wiedzieć, że okres powojennej prosperity wiązał się w USA z rozbudową przedmieść, gdzie powstawały osiedla domów jednorodzinnych, do których masowo przeprowadzali się mieszkańcy centrów miast. Docieranie do miejsc pracy zlokalizowanych w aglomeracjach wymagało korzystania z jakiegoś środka transportu, a najlepszym z nich było własne auto. Pracujące kobiety z przedmieść musiały więc zaprzyjaźnić się z „czterema kółkami”, podobnie zresztą jak ich sąsiadki, które na co dzień zajmowały się domem. One również potrzebowały samochodu, aby pojechać po zakupy do jednego z ogromnych, miejskich supermarketów czy załatwić inne sprawunki wymagające odwiedzenia centrum miasta. Tym samym stało się jasne, że w rodzinie niezbędne są dwa auta: jedno dla męża, drugie dla żony. Wbrew pozorom nie było to wcale nierealne marzenie. Wzrost zamożności sprawił, że Amerykanie rzeczywiście mogli sobie na taki luksus pozwolić. W rezultacie czymś zupełnie normalnym zaczęło stawać się kupowanie przez gospodarstwa domowe drugiego samochodu, przeznaczonego docelowo dla małżonki.
Wspomniany wyżej trend nie umknął uwadze koncernu Chrysler, który doszedł do wniosku, że skoro pojawiło się takie zapotrzebowanie, to może warto zbudować auto dedykowane specjalnie dla kobiet. Pomysł przekuto w czyn i w 1954 roku pokazano dwa modele koncepcyjne: dopasowanego do żeńskiego gustu Chryslera La Comtesse i dla równowagi odpowiadającego męskiemu poczuciu stylu Chryslera Le Comte. Obydwa samochody różniły się głównie kolorystyką. Ten pierwszy miał różowo-szare nadwozie i wnętrze, natomiast ten drugi - brązowo-czarne nadwozie i brązowe wnętrze. Więcej pozytywnych
opinii zebrał „kobiecy” model La Comtesse, co utwierdziło Chryslera w przekonaniu, że ideę należy przenieść na auto seryjne. Jego stworzenie powierzono firmie Dodge, którą koncern mający siedzibę w Auburn Hills przejął pod koniec trzeciej dekady XX wieku. Rezultatem prac okazał się Dodge La Femme zaprezentowany w 1955 roku na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Nowym Jorku. Mimo że auto otrzymało własną, doskonale oddającą charakter nazwę, to tak naprawdę nie było odrębnym modelem, tylko wyjątkową wersją Dodge’a Custom Royal Lancer, stojącego wówczas na szczycie gamy swojej marki i dostępnego w trzech odmianach nadwoziowych. Dodge La Femme bazował na odmianie dwudrzwiowej z twardym dachem i w pierwotnej, dostępnej w 1955 roku postaci posiadał dwukolorowe nadwozie pomalowane lakierami o nazwach Sapphire White (Szafirowa Biel) i Heather Rose (Wrzosowy Róż). Mierzący 539 cm długości, 189 cm szerokości i 154 cm wysokości samochód prezentował się modnie i elegancko, w czym duża zasługa licznych chromowanych elementów, a także opon z białym paskiem. Uwagę zwracały również złote napisy „La Femme” umieszczone na przednich błotnikach. We wnętrzu dominował kolor ewidentnie kojarzący się z kobiecością. Siedzenia oraz boczki drzwi pokryto materiałem gobelinowym ze wzorem pąków róż na srebrnoróżowym tle, który połączono z jasnoróżowym winylem. Podłogę wyłożono bordową wykładziną, z kolei materiał użyty do wykonania podsufitki miał kolor białoróżowy. Na tylnej powierzchni oparć foteli zamontowano specjalne schowki. W tym na fotelu pasażera znajdowała się damska torebka w kształcie zwornika, którą wykonano z różowej skóry cielęcej i metalu w kolorze złotym. Na jej przodzie umieszczono okrągłą, pozłacaną ozdobę będącą docelowo miejscem na wygrawerowanie imienia właścicielki. Torebka zawierała zestaw akcesoriów w postaci puderniczki, etui na szminkę, grzebienia, zapalniczki, papierośnicy i portmonetki. Na oparciu fotela kierowcy znajdował się natomiast schowek mieszczący płaszcz przeciwdeszczowy, kapelusz przeciwdeszczowy i parasol. Warto dodać, że wszystkie utensylia skrywające się w schowkach zostały zaprojektowane i wykonane przez amerykańską firmę Evans specjalizującą się w produkcji eleganckiej odzieży i akcesoriów dla kobiet.
W 1956 roku Dodge La Femme przeszedł zmiany. Jego nadwozie, oprócz zmodyfikowanych niektórych detali, miało inną kolorystykę. Tym razem pomalowano je lakierami w dwóch odcieniach fioletu: Misty Orchid (Mglista Orchidea) i Regal Orchid (Królewska Orchidea). Ponadto wnętrze auta zyskało kompletnie nowy wystrój. Siedzenia oraz boczki drzwi pokryto białym materiałem żakardowym ozdobionym przypadkowymi, organicznymi wzorami w kolorach lawendowym i fioletowym. Materiał ten połączono z winylem w kolorze złotym. Podłogę wyłożono lawendowofioletową wykładziną pętelkową, natomiast podsufitkę wykonano z białego materiału w drobne, złote kropki. Na tylnej powierzchni oparć foteli nadal znajdowały się schowki, ale teraz obydwa miały identyczny wygląd (wcześniej różniły się wizualnie) i służyły do przechowywania płaszcza przeciwdeszczowego, czapki przeciwdeszczowej z daszkiem oraz parasola. Z listy wyposażenia zniknęła bowiem torebka z akcesoriami. Niestety, zarówno przed, jak i po zmianach samochód cieszył się znacznie mniejszym zainteresowaniem niż oczekiwano. W rezultacie nadspodziewanie szybko został wycofany z oferty i w 1957 roku nie był już dostępny. Łącznie sprzedano mniej niż 2500 egzemplarzy Dodge’a La Femme (są też źródła twierdzące, że mniej niż 1500). Jego rynkowa porażka wynikała po części z bardzo słabej reklamy. Tania, jednokartkowa, składana broszura, za pomocą której auto prezentowano w salonach zakrawała na żart. Większości dealerów musiała ona jednak wystarczyć - demonstracyjne egzemplarze otrzymali bowiem tylko nieliczni. Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że nie zainwestowano w kampanię billboardową, prasową, radiową czy telewizyjną. W rezultacie wiele potencjalnych klientek w ogóle nie widziało, że taki samochód istnieje. Głównej przyczyny rozczarowującej sprzedaży Dodge’a La Femme należy jednak upatrywać w tym, że wcale nie okazał się on spełnieniem motoryzacyjnych marzeń kobiet. Sugerowanie się aplauzem, który wywołał koncepcyjny Chrysler La Comtesse było mylące, ponieważ auto oglądali, a następnie bardzo pozytywnie ocenili praktycznie wyłącznie panowie. Pań o zdanie nie pytano, co stanowiło poważny błąd. Podobnie zresztą jak to, że w tworzeniu Dodge’a La Femme nie uczestniczyła ani jedna przedstawicielka płci pięknej - samochód został opracowany przez mężczyzn, którzy dodatkowo podeszli do tematu w wybitnie stereotypowy sposób. Tymczasem okazało się, że kobiety są zdecydowanie bardziej pragmatyczne niż sądzili i preferują auta praktyczne, wygodne, bezpieczne i oczywiście ładne, ale nie cukierkowate, a w przypadku Dodge’a La Femme ta ostatnia cecha wysuwała się niestety na pierwszy plan.
Na zdjęciu: Wnętrze Dodge La Femme z 1955 roku