Bardzo często wybór mniejszego gabarytowo modelu wiąże się z pójściem na kompromis w kwestii jego wyposażenia, które jakby było dostosowane do niego, czyli zawierało niedługą listę. Zupełnie inaczej jest z Aygo X (3700 mm długości). Nie jest to model gdzie boisz się pytać - żeby nie urazić właściciela - o jego wyposażenie, przynajmniej jeżeli chodzi o testowany egzemplarz, bo ono jest praktycznie kompletne. Bezkluczykowy dostęp do samochodu? Oczywiście, a dodatkowo działa tak sprawnie, że można zapomnieć jak wygląda kluczyk. Klimatyzacja automatyczna? Tak, jednostrefowa, wystarczająco wydajna, a przy tym nie próbuje konkurować z gangiem silnika i multimediami o pierwszeństwo w dotarciu z dźwiękiem do naszych uszu. Nawigacja? Naturalnie. Ładowarka indukcyjna? Jak najbardziej, a co ważne, sprawnie ładuje smartfon. Należy jednak
pamiętać aby ją włączyć (fizycznym przyciskiem), bo w innym wypadku będzie robiła za zgrabną półeczkę. Automatyczne światła i wycieraczki? Są i działają bez zarzutu. Czujniki parkowania? Oczywiście, tak przednie jak i tylne. Są cudownie przewrażliwione i potrafią lekko przydługawą trawę zakwalifikować jako wroga atakującego integralność zderzaka. Kamera cofania? A jakże. Nie tylko znalazło się dla niej miejsce, ale dzięki jej precyzyjnym wskazaniom, jak również doskonałemu obrazowi na centralnym ekranie (o przekątnej 9 cali), wydatnie przyczynia się do bezemocjonalnego zaparkowania tyłem Aygo X w upatrzonym miejscu. Składane lusterka? Tak, ręcznie. Posiada nawet jednostopniowo podgrzewane fotele przednie, które włączane są fizycznymi przyciskami, co oznacza, że grzeją (całkiem mocno) do momentu ich wyłączenia. Aby o tym nie zapomnieć sygnalizacja o ich włączeniu znajduje się również przy centralnym ekranie. Jeżeli w trakcie zadawania tych pytań zauważyłeś, że poziom samozadowolenia właściciela Aygo X wyraźnie wzrósł, co nie było twoim zamiarem, i chciałbyś go z powrotem „ściągnąć na ziemię”, wystarczy że spytasz się o schowek na okulary, czy podświetlenie osłon przeciwsłonecznych. To wystarczy, bo takie elementy wyposażenia nie występują w tym modelu.
Przy okazji Toyota nie pozbawiła Aygo X smaczków, których we współcześnie produkowanych samochodach ze „świecą” szukać, a odkrywszy je, niektórym może zakręcić się melancholijna łezka w oku. Bo czy będziesz w stanie powstrzymać emocje kiedy zauważysz że tylne szyby nie są otwierane, a uchylne? I to w dodatku ręcznie, jak we Fiacie 126p który zmotoryzował Polskę. Hamulec ręczny ma postać pełnowymiarowej klasycznej rączki, fotele zintegrowane zagłówki, a kabina samochodu została całkowicie
pozbawiona uchwytów do trzymania. Chciałoby się wykrzyczeć: tradycja górą!
Centralnym elementem wnętrza Aygo X jest 9-cio calowy ekran dotykowy. I w jego przypadku projektanci wykazali się kreatywnością, bo o ile jest on prostokątny, to został zatopiony w owalu. Ciekawa kombinacja. Przy okazji nie zapomniano o pozostawieniu fizycznych przycisków (czterech), z których dwa służą do regulacji głośności multimediów. Zatrzymajmy się chwilę przy nich. Testowany egzemplarz doposażony został o pakiet Premium Audio JBL (dopłata 2000 PLN) i trzeba przyznać, że osobie która podjęła tę decyzję należą się brawa. Dźwięk który dochodzi do naszych uszu jest nie tylko przyjazny, ale również zawiera odpowiednią głębię. Aż chce się słuchać głośno ulubionych rytmów. I to pomimo faktu, że – w zależności od podejścia – otrzymujemy nagłośnienie ze strefą ciszy na tylnej kanapie lub połowę nagłośnienia JBL. Powodem jest brak głośników w tylnej części modelu i rozlokowanie wszystkich (czterech) z przodu. Wróćmy do ekranu, a konkretnie do wyświetlania wskazań nawigacji na nim. Działa ona sprawnie, jednak – co znacznie mnie rozbawiło – nie potrafiła zlokalizować adresu, który powstał w Krakowie w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Dodatkowo grafika wyświetlana jest w ciemnej tonacji, co u kierowców często korzystających z nawigacji, jednoznacznie kojarzyć się będzie z trybem nocnym. Czy przeszkadza to w dotarciu do celu? W żadnym wypadku, a przy okazji można pochwalić się znajomym że dbamy o planetę (podobno ciemny tryb wyświetlania treści przyczynia się do zmniejszenia zapotrzebowania na energię oraz na dłuższą eksploatację ekranu ze względu na wolniejsze wypalanie się pikseli. Tak przynajmniej twierdzą technologiczni specjaliści).
Toyota Aygo X jest fantastycznym trenerem personalnym i motywatorem. Kiedy zajmujesz miejsce na jednym z przednich foteli uwidacznia się jej łagodna aparycja. Dzięki podniesionemu nadwoziu, jak przystało na przedstawiciela crossoverów, to ćwiczenie jest nadspodziewanie proste. Tak jak i zajęcie właściwej pozycji za kierownicą, do czego wydatnie przyczynia się pełna (ręczna i nie zawierająca odcinka lędźwiowego) regulacja fotela. Trudności nie zwiększa fakt, że kolumna kierownicy regulowana jest tylko w jednej płaszczyźnie (góra-dół). Nie inaczej jest po stronie pasażera. Nie tylko bez nadmiernego wysiłku wejdzie on do wnętrza, ale dzięki możliwości pochylenia oparcia oraz przesunięcia fotela przód-tył zadeklarowane ćwiczenie także zaliczy i zrobi to z pełną klasą oraz samozadowoleniem. Zgoła odmiennie jest gdy postanowisz zająć miejsce na tylnej kanapie. Tutaj uaktywnia się motywacyjna twarz Aygo X, która dopinguje cię i kibicuje, abyś nie tylko dał radę wsiąść, ale aby równocześnie nie trwało to dłużej niż reklamy na Polsacie. To wyższy poziom zaawansowania wymagający elastyczności, gibkości i trochę sprytu. Poprzeczka ustawiona została dosyć wysoko, za co winę ponoszą stosunkowo niewielkie drzwi, które dodatkowo nie otwierają się przesadnie szeroko. Ale warto czasami podjąć się tego wyzwania, bo pozwoli ono sprawdzić, czy wydawane pieniądze na jogę i pilates przynoszą jakiś skutek, czy są tylko efektem psychologicznym, który zmniejsza jedynie stan konta bankowego. Najwyższą formą zaawansowania jest podróżowanie na tylnej kanapie. Jeżeli będzie ono sprawiało ci radość, a ilość oferowanego miejsca będzie zapewniała ci odpowiedni komfort, to z pełną odpowiedzialnością możesz przyznać przed lustrem że opanowałeś gibkość ciała na poziomie człowieka gumy. Gratuluję. Wszystko to dzięki temu, iż Toyota Aygo X jest klasycznym przedstawicielem modelu 2+2, czyli przeznaczona dla dwóch osób z przodu i dwóch reklamówek z tyłu podróżujących w tym samym czasie.
Toyota Aygo X jest doskonałym modelem dla krótkowidzów o zacięciu sportowym, którzy postanowili nie inwestować w okulary. Zaspokoi ona wszystkie ich potrzeby, przy okazji nie narażając na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Wszystko to dzięki sportowemu (naprawdę) gangowi silnika oraz przyspieszeniu (katalogowe wynosi 14,9 sekundy od 0 do 100 km/h) które powoduje, że strzałka prędkościomierza jest równie żwawa jak w zepsutym zegarku. Co istotne, dynamika zbliżona do nastolatka, który rzuca się pędem aby posprzątać pokój, bo tak kazali rodzice, nie przeszkadza w codziennej miejskiej jeździe. Jakiekolwiek niedobory są wręcz nieodczuwalne i całkowicie bezwysiłkowo oraz bezstresowo podążamy za innymi użytkownikami. Nie inaczej jest na drogach lokalnych. Fotele zapewniają właściwe trzymanie boczne, zawieszenie potulnie jak człowiek pod hipnozą wybiera wszelkie nierówności, pokonywanie zakrętów odbywa się bez jakiegokolwiek zwiększenia tętna, a skrzynia biegów jest wzorowo precyzyjna już od drugiego biegu. Pierwszemu w zasadzie też nic poważnego zarzucić się nie da, ale czasami trzeba wykazać się cierpliwością zanim wskoczy. Jak przy wychodzeniu w ulewny deszcz na spacer z psem, który z dumą przez wszystkich domowników określany jest jako kanapowiec. Niby zawsze pałęta się między nogami, a właśnie wtedy gdzieś się dematerializuje. Aygo X jest fantastycznym samochodem na drogi szybkiego ruchu i autostrady. Prowadzi się go pewnie, w kabinie nie panuje większy gwar niż przy codziennej eksploatacji, a przekroczenie dozwolonej prędkości jest praktycznie niemożliwe. No chyba że pojawi się jakaś góra z której będziemy zjeżdżać, to wtedy wypada spojrzeć na prędkościomierz, czy nie zbliżyliśmy się niebezpiecznie do granicy prędkości określonej przepisami. Dla ludzi pamiętających czasy kiedy przy wyprzedzaniu, aby zrobić to sprawniej, wyłączało się klimatyzację w samochodzie, mam złą wiadomość. W przypadku Aygo X ten zabieg w niczym nie pomoże. Przy tym wszystkim nie wydaje się być zbyt zachłanna na benzynę gdyż średnia z całego testu wyniosła 7,4 l/100 km. Prowadzenie Aygo X posiada również walory edukacyjne, które (szybciej lub wolniej, w zależności od pojętności ucznia) nauczą kierowcę iż maksymalne wciśnięcie pedału gazu nie przynosi radykalnego wzrostu prędkości przewijania się krajobrazu za oknami i wystarczy operowanie pedałem w połowie skali, bo rezultat jest prawie identyczny.
Co chyba zrozumiałe, na pokładzie Aygo X znalazły się również systemy korygujące niedoskonałości kierującego, i co ważne zachowują się jak dobrze wychowany osobnik w gościach. Nie próbują nam udowodnić, że na prowadzeniu samochodu znają się lepiej od nas. Podróżują z nami i „przyglądają się”, a wkraczają dopiero kiedy uznają to za konieczność. Jednak jeżeli już to robią, to chcą mieć pewność, że zostaną zauważone i ściszają zbyt głośno grające multimedia (sprawdzone organoleptycznie przy próbie staranowania poprzedzającego mnie pojazdu). Jak to stało się już tradycją, w modelach napędzanych tradycyjnymi jednostkami napędowymi, również w Aygo X nie zabrakło systemu start-stop (można go wyłączyć fizycznym przyciskiem). Trzeba przyznać, że lubi działać i nie przepuści ku temu okazji. Równocześnie jest czujny i już chwilę po wciśnięciu sprzęgła pozwala na ruszenie. Na szczęście nie jest upierdliwy jak mucha która wleciała do pokoju i wystarczy poświęcić chwilę na sprawdzenie szybkości jego funkcjonowania, a może nawet uda ci się zapomnieć, że w ogóle podróżujecie razem. Nie inaczej jest z systemem zapobiegającym stoczeniu się (również do przodu). Z wyczuciem neurochirurga zwalnia blokadę hamulca, abyś mógł płynnie ruszyć.
O ile możemy poszaleć przy personalizacji wyposażenia Aygo X, to już na wybór silnika nie mamy żadnego wpływu (dostępny jest jeden – litrowy generujący 72 KM), ale za to z manualną lub automatyczną skrzynią biegów. Cennik przedsprzedażowy Aygo X otwiera wersja Active, która została wyceniona na 64 900 PLN. Testowany egzemplarz był w wersji Executive, doposażony o pakiet Smart (2000 PLN dopłaty) oraz Premium Audio JBL, co podniosło jego cenę do 83 900 PLN. Przy okazji warty odnotowania jest fakt, iż za lakier metalizowany, którym był pokryty nie jest naliczana żadna dodatkowa opłata.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Aygo X jest przemyślanym i nietuzinkowym modelem, jednak nie będzie ideałem dla wszystkich. Niektórzy nawet mogą uznać go za nieporozumienie transportowe. Jeżeli twoja codzienna trasa odbywa się autostradami i drogami szybkiego ruchu, ja bym odpuścił jego posiadanie. Być może mam w sobie za mało samozaparcia, ale tak właśnie bym zrobił. Jednak kiedy drogi szybkiego ruchu i autostrady są od ciebie zlokalizowane tak daleko, że widujesz je tylko na zdjęciach lub planach budowy, a twoja codzienność oznacza przemieszczanie się drogami lokalnymi oraz ulicami miasta, poważnie zastanowiłbym się nad jego wyborem. W tym środowisku Aygo X uwypukla wszystkie swoje zalety i głęboko chowa posiadane wady.
Wnętrze Toyoty Aygo X 1.0 72 KM 5 M/T Executive