Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Felieton

Historie warsztatowe: Bezkluczykowy dostęp może spowodować amnezję


Robert Lorenc


Bezkluczykowy dostęp może spowodować amnezję

Są przedmioty i funkcje które doskonale ułatwiają codzienne życie. Niektóre działają tak znakomicie, że jak nagle przestają, to człowiek nie wie jak sobie poradzić.

Praca przy odbieraniu telefonów w warsztacie samochodowym jest – oczywiście zachowując wszelkie proporcje – jak praca na ostrym dyżurze. Często dzwonią osoby, które napotkały na problem będący, w ich mniemaniu, życiową tragedią, która wymaga natychmiastowego rozwiązania.
- Dzień dobry, serwis samochodowy...
- Nie mogę dostać się do samochodu – usłyszałem po drugiej stronie mocno podenerwowany
kobiecy głos. Jedno jest pewne, serce ma zdrowe, bo w innym przypadku, przy takim ciśnieniu, nie dzwoniłaby do serwisu, a po karetkę.
Zapowiada się nieźle. Nie dość, że nie pozwoliła skończyć mi zdania, to jeszcze nie pokusiła się o żadne "dzień dobry". Zachowuję się zatem najbardziej intuicyjnie jak tylko potrafię, czyli milczę, bo przecież nie było żadnego pytania.
- Słyszał pan? Nie mogę otworzyć samochodu... dlaczego pan nic nie mówi?
- Współczuje – tyle powiedziałem i ponownie zamilkłem, bo co innego mogłem.
Tymczasem po drugiej stronie pojawiły się dźwięki, jakby lokomotywa parowa szykowała się do natychmiastowego startu w prędkość naddźwiękową. Zacząłem przygotowywać się na werbalny wybuch agresji, tymczasem usłyszałem.
- Dzwonię z prośbą o pomoc. Mogę na nią liczyć?
Co za zwrot akcji. Miło.
- Oczywiście. Jak dotychczas otwierała pani samochód?
- Podchodziłam do bagażnika, ruszałam nogą, a on się otwierał. Tak samo z drzwiami. Łapałam za klamkę i wsiadałam do samochodu. Teraz nie mogę.
- Może pani wziąć do ręki kluczyk od samochodu?
Kiedy to powiedziałem, po drugiej stronie nastąpiła konsternacja, jakbym spytał się o to czy ma na sobie czarną koronkową bieliznę lub coś równie niestosownego. Taka atmosfera trwała przez chwilę, a następnie usłyszałem „spróbuję” i odgłosy jakby ekipa poszukiwawcza próbowała w piwnicy znaleźć konkretny typ śrubki, który wiadomo że tam powinien się znajdować, jednak nikt nie wiedział na której półce. Pośród wszelkiego rodzaju oznak zniecierpliwienia dało się również słyszeć – wypowiadane pod nosem – przekleństwa. Atakiem szczytowym okazało się wysypanie całej zawartości torebki, po czym usłyszałem „mam” wypowiedziane z wyraźnym uczuciem ulgi.
- Proszę nacisnąć na pilocie przycisk z symbolem otwartej kłódki.
Kolejna chwila wyczekiwania i...
- Nic się nie dzieje – usłyszałem głos w słuchawce.
Cóż, trzeba spróbować innego rozwiązania.
- Ma pani drugi kluczyk?
Chwila zawahania, jakby musiała przetrawić moje pytanie.
- Tak, w domu.
- Może pani po niego podejść?
Kolejne zawahanie, jakby ważyła w myślach opłacalność odbycia drogi do domu i rozpatrywała jakąś alternatywę, której nie byłem w stanie sobie wyobrazić.
- Tak, tylko chwilę to potrwa – odezwała się po chwili.
- Nie ma sprawy, mamy czas – rzekłem, bo co innego miałem zrobić. Opcjonalnie mogłem powiedzieć, żeby zadzwoniła jak wróci z kluczykiem, ale w jej obecnym stanie

podenerwowania nie wydawało mi się to właściwą decyzją. To tak jakby chcieć, aby kot aportował, nie skakał po choince, czy też cokolwiek mu kazać, a potem się dziwić, że zamiast do kuwety zaczął załatwiać swoje życiowe potrzeby do twoich butów, przy okazji patrząc się na ciebie z pogardą.
Czekając aż pani dotrze do domu przypomniała mi się pewna historia. Stoję w kolejce na stacji benzynowej, a przede mną kobieta (cóż, tak wyszło, nic nie poradzę), która chce zapłacić za zatankowane przez siebie paliwo. Nadchodzi jej kolej, więc mówi:
- Za paliwo z szóstki.
- Ale z szóstki nikt nie tankował – odzywa się prawie przepraszająco osoba z obsługi.
- No za to BMW – pani w ogóle niezdziwiona odpowiada.
- Przepraszam, ale przy żadnym dystrybutorze nie stoi BMW.
- No za tego białego – i mówiąc to pani pokazała ręką samochód.
- Za Nissana z czwórki?
- Tak, za tego.
I w taki oto sposób udało się dojść do dwustronnego porozumienia. Sam nie wiem dlaczego przypomniała mi się ta historia, bo nadużyciem, nawet mglistym, byłaby próba sparowania tej osoby z kobietą, która właśnie podążała do domu po rezerwowy kluczyk do auta. Bo ona cały czas szła, a ja po raz kolejny słyszałem w słuchawce sygnał połączenia oczekującego. Przestałem już liczyć, który to, ale z pewnością parę osób dotychczas próbowało się dodzwonić.
Widać blisko nie miała, a regularny stukot butów sugerował, że wcześniej nie wybierała się na jogging. Z braku innego zajęcia zacząłem przysłuchiwać się tłu naszego połączenia. Nie mam pojęcia gdzie mieszkała, ale dowiedziałem się ile ma zamków w drzwiach, jak nazywa się jej pies (chyba że koty zaczęły szczekać) i że nie ściągnęła butów po wejściu do mieszkania.
Chyba przełączyła telefon na głośnik, bo zmieniła się jakość połączenia, a ja zacząłem wyraźniej słyszeć różnego rodzaju odgłosy. W tym dosyć wyraźne próby poszukiwania kluczyka. Brzmiało to tak, jakby mąż przyszedł do domu z wymarzonym przez niego elementem wyposażenia, który w ogóle nie podobał się żonie i na próbę umieszczenia go w centralnym miejscu salonu pojawiało się jej krótkie „nie tutaj". Kolejna próba, trochę z boku i znów „nie tutaj”. Następna "nie tutaj", po chwili "nie tutaj". Tak samo brzmiało poszukiwanie przez panią kluczyków. W pewnym momencie tak się wsłuchałem w jej głos, że nawet spanikowałem, że zahipnotyzuje mnie przez telefon. Trzeba było się odciąć, przynajmniej na chwilę.
Nie wiem ile trwały poszukiwania, ale w pewnym momencie rozniosło się donośne „taaak!". Aż się wystraszyłem. Chwila wyczekiwania i usłyszałem, zadowolony z siebie, jej głos w słuchawce.
- Mam je. Co dalej?
- Proszę wrócić do samochodu.
Kiedy pani wyruszyła w drogę powrotną zauważyłem, że drzwi które oddzielają mnie od reszty świata uchyliły się i zobaczyłem w nich głowę kierownika. Kiedy upewnił się, że rozmawiam przez telefon, a nie serfuję po facebooku, czy też instagramie, czyli miejscach będących pierwszym źródłem informacji, rzekł tylko "myślałem że zawiesił się nam telefon" i wycofał się zamykając za sobą drzwi.
Mam wrażenie, że pani droga powrotna do auta trwała zdecydowanie krócej. Jakby wcześniej szła wolniej, zastanawiając się gdzie w domu mogą być zapasowe kluczyki, a teraz z nadzieją „połykała" kolejne metry w kierunku samochodu. Po dotarciu do niego zrobiła się bardzo samodzielna i nawet nie czekała na moje instrukcje, o czym świadczyło słyszalne kliknięcie otwieranych drzwi auta. Na potwierdzenie moich domysłów usłyszałem w słuchawce, pełen ulgi głos pani.
- Otwarł się.
- Super. Proszę nie zapomnieć zmienić baterii w kluczykach.
- Dziękuję – powiedziała i rozłączyła się, aby móc cieszyć się z dalszej części dnia.
Kolejna udana naprawa telefoniczna. Kolejny zadowolony klient. Może powinienem pójść do szefa po nagrodę? W końcu po niecałych trzech kwadransach udało się bezpłatnie wykonać usługę, z którą nasi serwisanci dłużej by się borykali, a i pewnie trzeba by za nią wystawić fakturę. Szef z pewnością byłby dumny ze mnie i docenił mój wkład w budowanie wizerunku firmy. Bo przecież nie finansów. Ja nie jestem od tego i zupełnie nie interesuje mnie skąd pochodzą pieniądze na moją wypłatę. Inna sprawa, że nawet nie wiedziałem czy dzwoniąca pani była kiedykolwiek w naszym serwisie, czy tylko zadzwoniła na pierwszy numer, który znalazła.
Nie było czasu, aby dalej puścić wodze fantazji, bo ponownie zadzwonił telefon.
- Dzień dobry, serwis samochodowy...






Bezkluczykowy dostęp może spowodować amnezję






Podziel się:




Kwiecień 2022

Tekst: Robert Lorenc
Zdjęcia źródłowe: Volvo Car, Freepik; kolaż: studio.kdk.pl

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi