Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Technika

Bosch na morzu



Bosch na morzu

Na przestrzeni lat silniki Diesla dały się poznać jako znakomite źródło napędu dla różnego rodzaju pojazdów lądowych. Nie jest to oczywiście ich jedyne zastosowanie bowiem ze względu na swoją niezawodność, długowieczność, żywotność oraz charakterystykę pracy są one powszechnie spotykane także w jednostkach pływających. Diesle okrętowe i diesle znane spod masek samochodów to jednak dwie zupełnie różne „bajki”.

W dawnych czasach statki wprawiane były w ruch dzięki sile ludzkich mięśni (wiosła) wspomaganej przez wiatr (żagle). Pierwsze jednostki pływające z napędem wiosłowo-żaglowym pojawiły się już w starożytności i przez długie wieki niepodzielnie
rządziły na światowych wodach, a za najbardziej udane tego typu konstrukcje uważa się drakkary budowane przez wikingów. Udoskonalenie żagli sprawiło jednak, że w końcu pojawiły się statki napędzane tylko dzięki energii wiatru, już bez konieczności wiosłowania. Mowa tutaj oczywiście o żaglowcach, które szczyt rozwoju osiągnęły w drugiej połowie XIX wieku. Następnie swoje pięć minut miały statki o napędzie parowym, czyli parowce. Wynalezienie silnika spalinowego sprawiło jednak, że i w tej dziedzinie transportu zapachniało rewolucją. Dostrzeżono bowiem, że w roli źródła napędu statków doskonale powinny się sprawdzać jednostki wysokoprężne. Tym sposobem diesle trafiły do jednostek pływających i są w nich powszechnie stosowane aż po dzień dzisiejszy.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że to takie same silniki, jak w przypadku samochodów. Owszem, fizyczny proces samozapłonu jest w obu przypadkach spójny, ale diesle okrętowe mają nieporównywalnie większe gabaryty, pracują na niższych obrotach i muszą sprostać nieco innym wymaganiom. Poza tym na statku znajduje się kilka jednostek Diesla spełniających różne funkcje. Najważniejszą jest oczywiście wprawianie w ruch śrub napędowych, za co odpowiadają silniki (zazwyczaj jeden lub dwa) usytuowane mniej więcej w połowie kadłuba, ze względu na odpowiednie wyważenie całego statku. Wymaga to zastosowania długich wałów pędnych, które doprowadzą siłę napędową do śrub napędowych znajdujących się w rufowej części jednostki pływającej. Kolejne pokładowe silniki Diesla odpowiadają za napędzanie agregatów prądotwórczych generujących energię elektryczną. Jeszcze inne natomiast mają za zadanie napędzać kompresory wytwarzające sprężone powietrze, które służy do rozruchu potężnych, nawet 20-cylindrowych silników napędowych. Odbywa się to oczywiście w kontrolowany sposób, przy pomocy zaworów i ma następujący przebieg. Mianowicie, połowa wtryskiwaczy diesla jest zamknięta. Tam, gdzie są one zamknięte zostaje doprowadzone

sprężone powietrze, które wprowadza silnik w ruch. Jako że pozostałe wtryskiwacze są zasilane, połowa silnika ulega uruchomieniu. Gdy to nastąpi, dopływ sprężonego powietrza zostaje odcięty, a wtryskiwacze, które dotychczas były zamknięte zaczynają podawać paliwo do komór spalania. W rezultacie druga połowa silnika się uruchamia i cała jednostka zaczyna pracować w klasyczny sposób.

Potężne silniki okrętowe wymagają oczywiście zmagazynowania na pokładzie odpowiedniej ilości paliwa. Niekoniecznie musi mieć ono postać płynną. Doskonałym przykładem są tutaj parowce, które przeważnie korzystały z węgla. Wiąże się z tym pewna ciekawostka. Otóż pomieszczenie znajdujące się w pobliżu kotłowni parowca i przeznaczone na węgiel służący do palenia pod kotłami, w których wytwarzana była para niezbędna do pracy silnika lub turbiny parowej (w zależności od rodzaju parowca) określane było powszechnie jako bunkier. To dość zaskakujące, bowiem w języku potocznym słowo „bunkier” oznacza coś zupełnie innego, a mianowicie zakryty obiekt fortyfikacyjny przeznaczony do prowadzenia ognia, obserwacji, kierowania walką, ochrony żołnierzy oraz bojowego sprzętu technicznego przed oddziaływaniem środków rażenia przeciwnika. Terminologia marynistyczna rządzi się jednak własnymi prawami. Zresztą po dzień dzisiejszy paliwo - stałe lub ciekłe - przeznaczone na użytek własny jednostki pływającej określa się mianem paliwa bunkrowego. Od niego wziął się również termin „bunkrowanie”, który oznacza pobieranie paliwa do zbiorników statku.






Nie da się ukryć, że ogromne diesle okrętowe emitują podczas pracy znaczną ilość zanieczyszczeń. Warto więc wyłączać je tak często, jak to tylko możliwe, na przykład wtedy, gdy statek stoi zacumowany w porcie. „Funkcje życiowe” jednostki pływającej muszą być jednak podtrzymane, co wymaga w takiej sytuacji dostarczenia energii elektrycznej z lądu. Tego typu operację określa się angielskim terminem „cold ironing”, który można przetłumaczyć jako „prasowanie na zimno”. Owo pojęcie pojawiło się w żegludze już w czasach, gdy wszystkie statki miały silniki opalane węglem. Kiedy taka jednostka zacumowała w porcie, nie trzeba było nadal podsycać ognia, a pokładowe silniki dosłownie stygły, aż w końcu stawały się całkiem zimne. Stąd właśnie wzięło się pojęcie „cold ironing”. Obecnie wyłączanie głównych silników podczas cumowania w porcie jest powszechną praktyką. Głównym źródłem emisji zanieczyszczeń do powietrza stają się wtedy pomocnicze diesle, które zasilają sprzęt przeładunkowy i pozwalają utrzymać inne niezbędne funkcje statku w czasie dokowania. „Prasowanie na zimno” rozwiązuje problem poprzez dostarczenie statkowi niezbędnej energii elektrycznej wytworzonej na lądzie w zdecydowanie bardziej przyjazny dla środowiska sposób. Energia ta może pochodzić zarówno od przedsiębiorstwa energetycznego, jak i z zewnętrznych generatorów, które mogą być zasilane olejem napędowym lub odnawialnymi źródłami energii, takimi jak wiatr, woda lub promienie słoneczne. Reasumując, energia dostarczona statkowi z lądu przyczynia się nie tylko do zaoszczędzenia paliwa, ale także eliminuje zanieczyszczenie powietrza związane z jego spalaniem. Wykorzystanie zasilania z lądu również ułatwia konserwację silników i generatorów znajdujących się na pokładzie jednostki pływającej statku oraz przyczynia się do ograniczenia uciążliwego hałasu.






Pisanie na temat jednostek pływających w kontekście firmy Bosch nie jest wcale przypadkiem. Okazuje się bowiem, że to zasłużone niemieckie przedsiębiorstwo jest związane nie tylko z branżą motoryzacyjną, ale także i morską. Bosch od lat dostarcza różnego rodzaju technologie do silników okrętowych oraz zajmuje się ich profesjonalnym serwisowaniem, a jedną z autoryzowanych placówek, które mogą się pochwalić oferowaniem takich usług jest Bosch Diesel Centrum Transbud Nowa Huta. Co może wydawać się dla niektórych dziwne, ale ta krakowska firma już od dłuższego czasu, i to w sposób ciągły, serwisuje silniki jednostek pływających i zdążyła sobie wyrobić na tym polu zasłużoną renomę.

Bosch na morzu






Podziel się:




Marzec 2022

Zdjęcie: Bosch

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi