Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ





Otomoto vs sprzedawcy aut, czyli czy da się zjeść ciastko i mieć ciastko


Robert Lorenc


Otomoto

Większość z nas myślała, że o czasach szalejących w Polsce podwyżek, kiedy nie wiadomo było o ile coś podrożeje, ale wiadomo było, że będzie drożej - i to znacznie - będziemy czytać już tylko w podręcznikach do historii. Większość dalej tak myśli i wierzy że przytoczone czasy już nie wrócą. Jednak początek czerwca dla sprzedawców samochodów okazał się powrotem do tych (jak wszyscy twierdzili) zamierzchłych czasów.

4 czerwca 2015
Dla większości dzień jak każdy inny, dla nielicznych wyjątkowy. Dla sprzedawców samochodów okazał się dniem rodem z powieści Stanisława Lema. Dniem, w którym ogrodnik pielęgnujący, doglądający i dbający o zasadzoną roślinę stwierdził z przerażeniem, że jest ona mięsożerna i zjadła mu większość dobytku. Dzień tak abstrakcyjny, jak możliwość urodzenia przez mrówkę słonia. Ale jednak się wydarzył.

Tego dnia, najbardziej popularny serwis internetowy z ogłoszeniami motoryzacyjnymi otomoto.pl – należący do grupy Allegro – wprowadził nowy cennik za świadczone usługi. Rzecz całkiem normalna. Jedne ceny idą w górę, inne spadają. Reguluje to rynek i powszechnie już znane prawo popytu i podaży. I nie o samą podwyżkę chodzi, a o jej skalę i wysokość, mogącą sięgnąć dla niektórych sprzedawców nawet 1000%. Tak, to nie jest literówka, do 1000% podwyżki w obecnych realiach rynkowych!

Taka wysokość podwyżek wg. otomoto.pl jest w pełni uzasadniona, przemyślana i odzwierciedla realną
wartość ich usług. Oznacza to, że albo do 4 czerwca 2015 działali mocno nie doszacowani, albo nie wiedzieli jaka faktycznie jest ich realna wartość co oznacza, że mają za dużo tabel w arkuszach kalkulacyjnych „do ogarnięcia” i tego nie zauważyli. Tak czy inaczej, w jednym i drugim przypadku, jest to dyskwalifikujące biznesowo zachowanie dla tak dużej firmy, bo oznacza brak bieżącego nadzoru nad produktem.

Niejako na otarcie łez (a może przy kalkulowaniu podwyżek nie zauważyli w cenniku) opłaty za umieszczenie ogłoszenia na początku listy, promowanie go na stronie głównej serwisu oraz podświetlenie innym kolorem pozostały na niezmienionym poziomie.

O co cała burza?
Należący za pośrednictwem holenderskiego przedsiębiorstwa MIH Allegro B.V. do południowoafrykańskiego koncernu mediowego Naspers (właściciel w Polsce również między innymi: allegro.pl, olx.pl, Ceneo, agito.pl, PayU) serwis istnieje od 2004 roku. Jak sam twierdzi w materiałach promocyjnych, przez okres 10 lat działalności opublikował na swoich łamach ponad 63 miliony ogłoszeń motoryzacyjnych, prezentując pojazdy o łącznej wartości 390 miliardów złotych. Dzięki działaniom marketingowym oraz ścisłej współpracy z Allegro.pl (największej internetowej platformie handlowej w Polsce) dotyczącej wymiany ogłoszeń pomiędzy serwisami jest obecnie najbardziej rozpoznawalnym serwisem tego typu w Polsce.

Nie należy również zapominać o wkładzie włożonym w popularyzację i rozwój serwisu przez sprzedawców samochodów - autokomisy i dealerów. To również (a może w większości) przez ich działania Otomoto może pochwalić się taką rozpoznawalnością oraz ilością wejść użytkowników na strony serwisu. To oni umieszczali posiadane samochody (niejednokrotnie nie posiadając własnej strony), eksponowali na płotach banery, wieszali flagi czy proporczyki na terenie własnej firmy. Zaopatrywali się w innego rodzaju gadżety reklamowe. Wszystko z adresem otomoto.pl i za wszystko płacąc. Robili jeszcze więcej. Nie przejmowali się niedoskonałościami komunikacyjnymi z obsługą serwisu i lakonicznymi odpowiedziami. Jak pies broniący dobytku karmiącego go właściciela odganili konkurencję. A Otomoto utrwalało ich tylko w tym przekonaniu. Cementowało przeświadczenia, że poza nimi handel samochodami w internecie nie istnieje. Tak jak nie istnieje żadna konkurencja na tym rynku. Gruntowało przeświadczenie, że sprzedać samochód można tylko umieszczając ofertę jego sprzedaży na ich serwisie.

Sprzedawcy zachowywali się jak rzeczony wyżej ogrodnik i nie zauważyli, że z wymagającego opieki malutkiego ziarenka (serwisu) wyrosło całkiem dużej postury drzewo i to w dodatku z szybko rosnącymi pnączami, które nie zwraca uwagi na swoich żywicieli. Myśleli, że są partnerami, a nie zdawali sobie sprawy że są petentami.

Dzień zero
Sprzedawcy, kiedy zobaczyli nowy cennik za wystawianie ogłoszeń, mieli jedną myśl: „czy dzisiaj jest 1 kwietnia?”. Tak to wyglądało. Śmiesznie i przerażająco za razem. Druga myśl to: „pewnie ktoś się pomylił i wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć”. Zachowali się i podeszli do Otomoto jak do wychowywanego własnego dziecka (w końcu znaczna część tak traktowała serwis), które pogubiło się. Chcieli porozmawiać i uzyskać wyjaśnienia. Jedyne co usłyszeli to powtarzane jak mantra stwierdzenie: „nowy cennik odzwierciedla realną wartość naszych usług, na którą składają się:
- największy i stale rosnący zasięg, dzięki któremu docierasz do szerokiej grupy klientów
- obecność w serwisach partnerskich
- promowanie serwisu i tym samym Twojej firmy w mediach.” oraz „w nowym cenniku warunki są jednakowe dla wszystkich klientów. Nie ma możliwości otrzymania

indywidualnej oferty, a każdy sprzedający ma takie same możliwości, aby publikować swoje ogłoszenia.”

O ile sprzedawcy byli w pełni zaskoczeni podejściem serwisu, o tyle Otomoto (chyba) nie przewidziało ich reakcji. W zasadzie nie ma co im się dziwić. Co prawda jest to bardzo duży rynek, ale bardzo rozdrobniony. Co gorsze (a zdecydowanie przemawiające na plus Otomoto) bardzo ze sobą skłócony. Na stronach jednej kartki (i to nie o standardowych rozmiarach) można policzyć opinie, gdzie jeden sprzedawca wypowiada się pozytywnie o innym. Zapytany, w najlepszym wypadku … znacząco milczy.

Reakcja
Nowy cennik – co było do przewidzenia – nie spotkał się z pozytywnymi opiniami sprzedawców. To co jednak zdziałał nawet najbardziej znany obecnie wróżbita Maciej by nie przewidział. Połączył i zawiązał współpracę pomiędzy komisami oraz dealerami. Po raz pierwszy cała branża zaczęła mówić jednym głosem. Bez wzajemnych pomówień i oskarżeń. Razem zaczęli działać we wspólnej sprawie.

Sprzedawcy zjednoczyli się pod hasłem: Nie dla Otomoto. W jego ramach powstał profil na facebooku oraz strona internetowa, gdzie umieszczane są przeprowadzane działania. Dodatkowo zawiązało się stowarzyszenie (aktualnie czeka na zarejestrowanie w warszawskim sądzie), które w zamyśle ma reprezentować środowisko.

Otomoto
Sierpień 2015

Robert Lorenc

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi