Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Felieton

PZU kocha twoje pieniądze


Robert Lorenc


praktyki pzu

Od lat Powszechny Zakład Ubezpieczeń, znany szerzej jako PZU, jest firmą, która wytycza trendy na rynku ubezpieczeń, i nie oszukujmy się że jest inaczej. To na nią zwrócone są „oczy” pozostałych graczy na tym rynku. Jeżeli jednak tak ma wyglądać ich podejście, które zostanie zaadoptowane przez pozostałych, to ja się „wypisuję”.

Nie lubię zostawiać spraw do załatwienia na ostatnią chwilę, tylko – na ile to możliwe – staram się działać z pewnym wyprzedzeniem. Idealne do takiego podejścia jest – a przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało – zawarcie nowego ubezpieczenia komunikacyjnego na samochód. Okazało się jednak, że zachowałem się nieżyciowo, a co za tym idzie zbyt pospiesznie. A było tak. Jako nieprzystosowany do życia w dzisiejszych czasach, bo tak teraz się czuję, na niecały miesiąc przed końcem dotychczas obowiązującego ubezpieczenia

komunikacyjnego zacząłem rozglądać się za ofertą na kolejny rok. Wśród przedstawionych propozycji wybrałem tą z PZU. Nie ważne, że do zakończenia obecnej polisy pozostały ponad dwa tygodnie. Skoro wszystko jest dogadane, nie ma na co czekać – tak wtedy myślałem – trzeba na spokojnie załatwić sprawę do końca. Poszła odpowiednia dyspozycja i polisa została wystawiona. Super, po temacie, w wolnej chwili podjadę po nią i zapłacę na miejscu. Niestety nie do końca. Okazało się że termin płatności za polisę został wyznaczony na półtorej tygodnia przed wejściem jej w życie, a nie – jak to wydawało mi się logiczne – przynajmniej na dzień przed rozpoczęciem jej obowiązywania. Ta nonszalancja kosztowała mnie naliczenie odsetek. Naprawdę.

Czy takie zachowanie jest logiczne? Dla firmy ubezpieczeniowej pewnie tak. Jednak z mojej perspektywy PZU naliczyło odsetki za brak możliwości obracania moimi pieniędzmi. Bo niby za co innego? Do rozpoczęcia biegu ubezpieczenia (w dniu faktycznej zapłaty za nie) pozostał jeszcze ponad tydzień. W tym czasie, jeżeli zaistniałaby jakakolwiek szkoda, to odpowiedzialność za nią – oprócz mnie – poniosłoby dotychczasowe towarzystwo ubezpieczeniowe, a nie PZU. To ono musiałoby wypłacić odszkodowanie, a PZU w najlepszym wypadku byłoby kibicem siedzącym sobie wygodnie i obserwującym całą sytuację. Tymczasem PZU tak bardzo pokochało moje pieniądze, że upomniało się o nie, karząc mnie przy tym za zbyt wcześnie podjętą decyzję o ubezpieczeniu samochodu u nich.

Oczywiście zaraz podniosą się głosy, że przecież płaci się wcześniej za paliwo na stacji, hotele, wycieczki, lot samolotem, czy chociażby przejazd pociągiem. Wszystko się zgadza, tylko wcześniejsza płatność wynika z ograniczonej liczby miejsc, warunków rezerwacji (hotele, wycieczki) lub bonusów, czyli niższej ceny za wcześniejszą wpłatę (bilet na samolot, pociąg). Płacąc wcześniej mamy pewność, że w hotelu będzie na nas czekał pokój jak przyjedziemy, a w pociągu nie będziemy siedzieć we dwójkę na jednym fotelu. Jednak ja nie słyszałem żeby była ograniczona liczba umów ubezpieczeń komunikacyjnych, które może zawrzeć jedno towarzystwo. Nawet jeżeli jest nim PZU. Oczywiście można również
zapłacić wcześniej za wykonanie usługi, przykładowo kupując bilet do kina, bo tutaj płacimy przed seansem, a nie po nim, jednak od płatności do realizacji mijają minuty, ewentualnie godziny, a nie tygodnie.

Gdyby PZU było przedstawicielem natury, a nie firmą świadczącą usługi dla klientów (petentów?), to zdecydowanie byłoby komarzycą, i to tą która właśnie skończyła kopulację. Bo to właśnie wtedy ruszają one na polowanie w poszukiwaniu naszej krwi, która zawiera białka potrzebne do rozwoju ich jaj. Na pewno nie byłaby komarem, bo one żywią się nektarem kwiatów. Tak, to dosyć patologiczna „rodzina”, ale po części tak samo jest w PZU. Zakres i wysokość ubezpieczenia uzgodniłem z ich przedstawicielem, jednak to nie on naliczył dodatkową opłatę, a bezduszny system z którym się nie dyskutuje. Pomimo tego, to on skazany był na moją reakcję. Uprzedzam, stonowaną i szczerą, ale niezbyt entuzjastyczną.

Wypada tylko pogratulować PZU podejścia. Co będzie następne? Zaniżanie kwot odszkodowań? A przepraszam, przecież to już było. Trzeba będzie zatem wykazać się kreatywnością i wymyślić coś nowego. Nie chcę podpowiadać, ale może dla podreperowania finansów można by wprowadzić opłaty za przygotowanie propozycji ubezpieczenia? Najlepiej w wysokości samego ubezpieczenia. A co jeżeli jednak nie zdecydujemy się na nie? Nic, zwrócą wpłacone pieniądze, kiedyś. A żeby nie było niedomówień, to sugerowałbym aby gdzieś na dole strony, czcionką o minimalnej czytelności napisać, że nastąpi to w 60 dniu od dnia złożenia kompletu dokumentów przez petenta, w których wyraża on taką wolę. Oczywiście dokumenty powinny być podpisane nie tylko przez niego samego, ale również przez pracownika banku, na konto którego mają zostać przelane środki, a dla ich wiarygodności obowiązkowo wymagane winno być potwierdzenie notarialnie. O finanse przecież trzeba dbać.























Podziel się:




Październik 2021

Robert Lorenc
Kolaż grafiki: studio.kdk.pl

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi