Wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies) w celu gromadzenia informacji związanych z korzystaniem ze strony. Stosowane przez nas pliki typu cookies umożliwiają: utrzymanie sesji Klienta (także po zalogowaniu), dzięki której Klient nie musi na każdej podstronie serwisu ponownie się logować oraz dostosowanie serwisu do potrzeb odwiedzających oraz innych osób korzystających z serwisu; tworzenie statystyk oglądalności podstron serwisu, personalizacji przekazów marketingowych, zapewnienie bezpieczeństwa i niezawodności działania serwisu. Możesz wyłączyć ten mechanizm w dowolnym momencie w ustawieniach przeglądarki. Więcej tutaj. Zamknij

logo kdk.pl
Testy Tech Historia Prawo Felietony Gazeta ikona szukaj
Testy Tech Historia Prawo Felietony Ekomoto Inspiracje KATALOG FIRM Cennik logo KATALOG dla kierowców SZUKAJ






Test

Toyota Prius vs. Land Cruiser - To powinny być najbardziej znienawidzone samochody na świecie


Wojciech Dorosz


Toyota Prius vs. Land Cruiser

My, ludzie, jako gatunek jesteśmy chyba jedynymi stworzeniami na Ziemi, a może i w całym wszechświecie, które cechuje ponadprzeciętna ignorancja. Coś, co nie zdarza się w świecie zwierząt, które zdaje się są w stanie zaakceptować wszystko i każdego. Jednak nie człowiek. Możemy uwierzyć we wszystko i za to zginąć. Nie mówię tu o honorze, Bogu czy ojczyźnie. Za kilka złotych pozbawiamy kogoś życia. Jednak nie rzeczy materialne wywołują w nas rządzę, by zmienić czyjś tok myślenia. To idea.

Dopóty dopóki nam personalnie i naszej rodzinie, chociaż zdarzają się wyjątki, nie dzieje się krzywda jesteśmy w stanie zaakceptować
tortury, gwałt i inne okrucieństwa na innej istocie. W imię dziwnie pojętej nauki, frakcji politycznej czy dla zwykłej, w tym przypadku chorej, przyjemności. Przytaczając słowa klasyka, nie przekuje nas, że czarne jest czarne, a białe jest w istocie białe. Żarliwie wierzymy, że jedna jedyna religia jest słuszna. Albo polityka.

To może dotyczyć każdej dziedziny życia. Na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat prym wiedzie ekologia. Wiem, co sobie pomyślicie, on chce, żeby ciągle produkowali mocne i trujące samochody, które będą nas zabijały. Cóż, lubię sportowe samochody, jednak gdybym miał wybierać między nimi a czystym powietrzem sytuacja byłaby inna. Nie mam nic przeciwko segregowaniu odpadów, mniejszej ilości plastików czy innym pożytecznym rzeczom. Jednak do szewskiej pasji doprowadza mnie ignorancja polityków, ekologów i koncernów samochodowych. Przez naciski tych dwóch pierwszych grup, trzecia wciska nam rozwiązanie, którego efekt działania jest wątpliwy. Już teraz istnieją naukowe analizy, które wskazują, że energii elektrycznej nie wystarczy do zasilania domostw, przemysłu i samochodów elektrycznych, których ilość dorównywałaby tylko połowie obecnych spalinowych. Nie dość, że zużycie energii dla każdego z domostw skoczyłoby kilkukrotnie w górę, to jeszcze podłączenie raptem dziesięciu tysięcy samochodów elektrycznych naraz do gniazdek w średniej wielkości mieście spowodowałoby blackout. Wreszcie ciągłe kombinacje rządu w sprawie akcyzy nie nastrajają optymistycznie naszych portfeli.

Istnieje także duży problem z wytwarzaniem energii elektrycznej. Wiatraki potrzebują specjalnych warunków, a woda i ciepło z głębi ziemi nie wydają się wystarczająco efektywne. Nawet słońce ma w sobie za mało siły. Zostaje klasyczny węgiel, którego tak nienawidzą ekolodzy. Oczywiście, paliwo do tradycyjnych pojazdów nie powstaje w sposób zadowalający brodatych ekoświrów, ale jak potwierdzają naukowe analizy truje mniej niż sposób, w jaki obecnie wytwarzamy prąd.

Dyskusyjna pozostaje również kwestia magazynowania energii. Nie jesteśmy w tym zbyt biegli, a na dodatek aby zbudować odpowiednią baterię potrzeba dziesięciu kilogramów kobaltu, który jest wydobywany głównie w krajach trzeciego świata, gdzie nie zwraca się uwagi na problem zanieczyszczenia, BHP miejsca pracy czy prawa człowieka. Poza tym budowa baterii litowo-jonowych obecnie pochłania już czterdzieści procent całego wydobycia tego cennego pierwiastka. Nie jestem ekspertem, ale złoża ropy naftowej mogą być większe. Oprócz kobaltu niezbędne są również lit i nikiel. Jednak to nie koniec kłopotów. Jeśli potraktować baterię jako element eksploatacyjny, który powinien być wymieniony po dziesięciu latach pozostaje kwestia utylizacji zużytej baterii. Podobno już za siedem lat świat stanie przed wyzwaniem utylizacji jedenastu milionów ton, a obecnie recykling jednego kilograma kosztuje jedno euro. Matematyka wydaje się prosta.

Koncerny samochodowe nie są tym wcale przerażone. Przyciskane do muru wygaszają kolejne „szkodliwe” projekty. Volkswagen

rezygnuje z diesla, nowa Klasa S będzie tylko hybrydowa bądź elektryczna, a kolejna 911 będzie miała napęd rodem z Flinstonów. Lepiej już zacznijcie ćwiczyć, żeby nadać należyte osiągi nowemu GT2 RS i to będzie wyłącznie wasza wina, gdy nie pobije rekordu na Nürburgringu.

Lecz przyjrzyjmy się teraźniejszości i tym samym głównemu winowajcy. Tak, Toyocie Prius. Znienawidzony przez fanów motoryzacji model zaczął swoją rynkową bytność w 1997 roku, a obecnie możemy już oglądać jego czwartą generację, mającą nawet wersję „plug-in hybrid”, którą można ładować z gniazdka. Teoretycznie na samym prądzie jest w stanie pokonać pięćdziesiąt kilometrów.

Wygląda przy tym kosmicznie. Nie kosmicznie-ładnie, jak ósma generacja Civica, tylko kosmicznie-dziwnie. O ile przód samochodu z roku modelowego 2019 wygląda bardzo podobnie do tego z najnowszego wydania Corolli, o tyle linia boczna przypomina odwłok owada, a tył przywodzi na myśl napędzany wodorem model Mirai, tym samym trafiając w sam środek przemysłowej brzydoty. Rozumiem, że wszystko podyktowane jest niskimi oporami powietrza, jednak Lexusy czy inne samochody elektryczne bądź hybrydowe mogą być ładne i ciekawe. Prius jest zwyczajnie brzydki, zwłaszcza w porównaniu choćby z trzecią generacją.



Toyota Prius vs. Land Cruiser Toyota Prius vs. Land Cruiser Toyota Prius vs. Land Cruiser Toyota Prius vs. Land Cruiser Toyota Prius vs. Land Cruiser Toyota Prius vs. Land Cruiser















Lipiec 2019

Tekst: Wojciech Dorosz
Zdjęcie: Toyota

Gwarancja niezależności testu.
Oznacza ona, iż test nie był inspirowany, sponsorowany, sprawdzany oraz korygowany w jakikolwiek sposób przez firmy czy też osoby powiązane z testowanym produktem. Nie miały one również wpływu na jego kształt oraz formę.

Tekst pochodzi z poniższego numeru miesięcznika motoryzacyjnego:


POBIERZ NUMER




Warte uwagi